niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 27.

Rozdział 27.
(Ścieżka 58)
Jest 30 sierpnia. Za dwa dni rozpoczyna się kolejny rok szkolny. Aż się, boję, co mnie w nim czeka. Ale na razie mam inne zmartwienie. Brad. Ciągle za mną łazi, nie zamierza się chyba odczepić. Gada też coś o "kotkach, skarbach i żabciach". Nie rozumiem go! Najpierw mnie zostawia przez SMS-a, a teraz coś mu się poprzestawiało i chyba myśli, że nadal jesteśmy razem.
Siedziałam w pokoju i czytałam jakąś badziewną książkę, gdy znów usłyszałam, że Brad jest w pokoju.
- Hej, piękna...
- Nie jestem "piękną".
- Jesteś... Jesteś moim cudnym skarbem... - Zbliżył się i objął mnie w talii. Nie wytrzymałam. Odwróciłam się i strzeliłam go w twarz.
- Za kogo ty się uważasz? Najpierw zostawiasz mnie, wysyłając mi bezceremonialnie jakiegoś SMS-a, każesz skasować numer, a teraz udajesz, że nic się nie stało? A za kogo masz mnie? Że będę potulnym barankiem, który przystosuje się do każdego twojego rozkazu? Co ty masz w ogóle w tym pustym łbie?
- Madzia... Co ty wygadujesz? Jaki SMS?
- A teraz rżniesz jeszcze większego głupa? Czy naprawdę taki jesteś? Tego SMS-a, w którym ze mną zerwałeś!
- Spokojnie, żabciu, pomyśl. Ja ci żadnego SMS-a nie wysyłałem. To ty się ode mnie odcięłaś...
Gdyby wzrok mógł zabijać, Brad od kilku minut leżałby trupem. Powstrzymałam chęć wrzaśnięcia na cały Londyn i wyciągnęłam telefon. Pokazałam Bradowi jego wiadomość. 
- Madziu, ja nic takiego Ci nie wysyłałem...
- No jak nie, jak widzisz!
- Ale uspokój się! Madziu, ja nie wysłałem ci tego SMS-a.
- No to kto? Kevin?
- Nie wiem. Wiem tyle, że...
Usłyszałam dosyć osobliwy dzwonek telefonu mojego byłego. Był to głos Danielle, mówiący, jak bardzo go kocha. Spojrzałam na Brada pytająco.
- Bo Dan... Tak jakby... Pocieszała mnie po twoim odejściu i...
- Jakim moim odejściu? Do reszty cię poj...pogrzało?
- No tym liście, który mi zostawiłaś...
- List? No błagam cię, czuję się jak w tanim filmie! 
- A proszę cię bardzo. Wyciągnął z kieszeni pogniecioną kartkę papieru.
- Nosisz go w kieszeni? Serio?
- Tak mi zostało. Zobacz.

Kochany!

Wybacz mi, ale dłużej nie możemy tego ciągnąć. To nie ma sensu. Musimy ze sobą skończyć. To nie Twoja wina, po prostu nic do ciebie nie czułam. Znajdź sobie kogoś innego, daj mi spokój. Nie dzwoń, nie pisz, najlepiej od razu skasuj mój numer. Wyrosłam z Ciebie.
Magda

- Co to ma niby być?
- Twój list, który zostawiłaś na biurku w dniu wyjazdu. 
- Nie napisałam do ciebie żadnego listu!
- A ja żadnego SMS-a! Zrozum to w końcu!
- Chwila, byłeś w moim domu w dniu wyjazdu?
- Ja nie. Dan przyszła, by powiedzieć Ci o zerwaniu z tym jej no... Kimonem... Kiamanem...
- Kieranem.
- Tak. Niestety się spóźniła, ale podobno twoja mama dała jej ten list.
- Moja mama nic jej nie dała, bo w tym samym dniu pracowała od mojego odlotu do 22!
- No to nie wiem!
- I co? Potem cię pocieszała, tak? 
- Tak! A potem staliśmy się parą!
- I co? Może jeszcze jesteście?
- Tak!
- To co ty tu odp...odwalasz? Jesteś z nią, ale przystawiasz się do mnie? Fajnie! Mnie też tak wystawiałeś, gdy byliśmy razem?
- Magda, uspokój się! Ja tu nie rozumiem, co się stało!
- Ty? Chyba ja!
- Chyba oboje!
- Może i tak!
- Może zapytajmy Dan, co się stało, bo...
Wtedy do pokoju weszła mama.
- Dzieci, ciszej...
- NIE! - Ryknęliśmy jednogłośnie. Mama uniosła ręce w geście kapitulacji i... otworzyła drzwi szerzej, ukazując Dan.
(Ścieżka 59)
- Danielle! Wytłumacz mi, co tu się dzieje, bo głowa mnie już boli! - W tamtej chwili miałam straszną ochotę ukręcić głowy im obojgu. Jednak Dan, zamiast zrobić coś rozsądnego, rozpłakała się.
- Bo ja... Przepraszam! Ja myślałam, że jeśli wejdę wam w paradę, to Brad w końcu znajdzie czas dla mnie... Dlatego podrobiłam list od Magdy i... ukradłam ci telefon, by wysłać jej tego SMS-a... I wtedy mogłeś być mój... Zawsze o tym marzyłam... - Rozpłakała się już na dobre. Wtedy Brad zrobił coś, przez co miałam ochotę odciąć mu łeb. Już na poważnie. Podszedł do Danielle i uderzył ją. Wtedy pomyślałam, że on nie zasługuje na miano faceta. Na miano człowieka. Nie za bardzo ogarniałam to, co się właśnie działo w moim pokoju, gdy Brad odezwał się, sycząc:
- Coś ty zrobiła? Jesteś nikim! Nie miałaś prawa rozbijać związku mojego i Magdy! Z nami koniec! Nieodwracalnie! Wynoś się stąd i nie wracaj!
Dan wybiegła z pokoju, trzymając się za policzek i płacząc. I wtedy zrobiłam coś, co mogę śmiało nazwać moim kolejnym wyczynem, zaraz po powaleniu kolesia sprzed roku i strzelenia z liścia Harry'ego Stylesa. Popatrzyłam z nienawiścią na Brada i... Zdałam się na instynkt, powalając ulecieć wszystkim moim emocjom. Złapałam wazon z wodą, wyjęłam kwiaty i rzuciłam nim w Brada. Uchylił się.
- Co ty sobie wyobrażasz? Uderzyłeś ją! Jak można być takim potworem? Aaaaaaaaaaaaaaa!!! - Zaczęłam drzeć się niemiłosiernie i nie wiadomo skąd zdobyłam szklankę i nią również cisnęłam w jego stronę. Potem wyciągnęłam telefon z kieszeni i rozbiłam go tuż nad głową Brada. - Nie masz prawda zbliżać się do mnie na mniej niż 10 kilometrów! A teraz wyp*****laj!!! - Cisnęłam w niego jeszcze ramką z naszym wspólnym zdjęciem. Gdy już wyszedł, klnąc pod nosem, zatrzasnęłam za nim drzwi i osunęłam się po nich, płacząc. 
Gdy w końcu się otrząsnęłam, zlustrowałam pokój wzrokiem. Wszędzie walało się szkło. Miałam już wszystkiego po dziurki w nosie. Najpierw ta afera z zerwaniem, potem trochę odpoczęłam w Polsce z Regim, a teraz wszystko zwaliło się na mnie od razu! Brad i Dan, Kieran, jeszcze to wspomnienie Regiego spod mojego domu. Dotyk jego ust. Tęskniłam za nim niemiłosiernie. Za tymi chwilami spędzonymi wspólnie, podczas których nie musiałam martwić się o nic. Podniosłam szczątki komórki i podjęłam decyzję. W domu było podejrzanie cicho, uznałam, że mama chyba wyszła, by mnie nie denerwować bardziej. Weszłam do łazienki. Otworzyłam apteczkę. W końcu znalazłam to, czego szukałam. Buteleczka z lekami przeciwbólowymi. Chwyciłam zakrętkę. Ani drgnęła. Spróbowałam jeszcze raz. Znowu nic. Siłowałam się z nią kilka minut, w końcu cisnęłam buteleczką o ścianę. Żadnej rysy. Cholerna, pancerna buteleczka! Po raz kolejny chwyciłam zakrętkę i włożyłam w to całą siłę, jaką miałam. Musiałam to skończyć. Nie miałam już siły. Za późno zorientowałam się, że wieczko puściło. Tabletki wysypały się na wszystkie strony. Z zaskoczenia cofnęłam się i potknęłam o stopień prowadzący do wanny. Runęłam, jak długa, uderzając głową w jej kant. Potem była już tylko ciemność.
***
(Ścieżka 60)
[Gdyż, ponieważ, Madzia jest w śpiączce, perspektywa Julci :3]

- No i dlatego właśnie kupiłam sobie tą w groszki. Nie, nie uważam, że paski cię pogrubiają, wręcz przeciwnie. Ja nic nie sugeruję! No to sobie podejrzewaj! - W najlepsze kłóciłam się z przyjaciółką przez telefon, gdy do pokoju wpadł Kevin.
- Julkaaaaaa! Chodź na zakupy!
- Rozmawiam, nie widzisz?
- Nie. Choooodź! Widziałem fajną sukienkę!
- W groszki?
- Nie, ale...
- To nie!
- Julciaaa...
- Poczekaj, aż skończę gadać, to może pójdziemy.
- Może? Ty nigdy nie wykręcałaś się od zakupów!
- A ty nigdy nie ciągnąłeś mnie na nie siłą! Przepraszam cię, Kathy, muszę poważnie porozmawiać z tym tu.
- Skończyłaś, idziemy!
- Ale najpierw się przebiorę!
- Ło mamusiu! Przebierzesz się w sklepie!
- Zabawny jesteś... Poczekaj sobie.
Po jakiejś godzinie byłam gotowa. Założyłam moją nową rozpinaną koszulę w kratę. Kevin tak lubi rozpinać ją jednym szybkim ruchem... Ale nie o tym teraz! Gdy w końcu wyszłam z pokoju, zauważyłam śpiącego Kevcia na kanapie.
- Leniu! Wstawaj, bo inaczej nie będzie zabawy dziś wieczorem!
- A co mamy dziś wieczorem?
- Nie udawaj.
- Ale ja nie udaję...
Zamiast mu odpowiedzieć, podeszłam do lustra, by przejrzeć się po raz ostatni. Jednak po chwili namysłu stwierdziłam, że ta koszula nie powinna być zapięta na każdy guzik. Postanowiłam odpiąć kilka. Pociągnęłam za jeden, ale koszula, zapewne po ostatnim pomyśle Kevina, zamiast mnie posłuchać, niesfornie rozpięła się cała. I tak, stałam przez chwilkę zdumiona, wgapiając się w mój koronkowy stanik, który był na widoku. Kevcio, który obserwował całą tę scenę, spojrzał na mnie z pełnym uwielbieniem i wydukał:
- Jezusieńku, jak ja cię kocham...
(Ścieżka 61)
[Agacia]

Byłam strasznie podekscytowana tym, że Matt się obudził. Spędzaliśmy całe dnie razem. Nawet nie wiem, kiedy ostatnio byłam w domu dłużej niż godzinę, nie wliczając nocy. Ten dzień miał być taki sam. 
Jak zwykle wpadłam z uśmiechem do sali Matta, jednak on był dziwnie smutny.
- Hej, Kocie!
- Hej, Słońce. - uśmiechnął się, ale jednak nie czułam, by był radosny.
- Co u ciebie? Kiedy zamierzają cię wypuścić?
- Agaciu... Musimy porozmawiać. - O Jezu, zawsze, gdy ktoś mówi, że "musimy porozmawiać", to zrywają! Nie!
- Co się stało, Matt?
- Kochanie... Jeszcze muszę przejść operację...
- Będzie dobrze!
- Mam nadzieję. Chodzi o to, że jeśli ona się nie uda, a to jest bardzo prawdopodobne, bo mam coś z kręgosłupem, to mogę być sparaliżowany już na zawsze. 
- Uda się!
- Agatko... Jeśli ja będę sparaliżowany, to ty będziesz musiała ciągle za mną biegać. Nie mogę ci na to pozwolić. Ty masz dopiero 14 lat! Ty musisz się wyszaleć! Będziesz się przy mnie marnować!
- Matt, ja nie...
- Agaciu, kochanie, kocham cię i nie pozwolę ci się zmarnować! 
- Przecież operacja się uda!
- Skąd wiesz? Nie jesteś wróżką!
- Ale mam nadzieję! Wierzę! No i cię kocham!
- Nadzieja matką głupich... Agatko, ja to robię dla twojego dobra. Z nami koniec, Kotku.

4 komentarze:

  1. yyy..Serio.?? Kotku. To tak nie może się skończyć. wow, Brad mnie troszeczkę zdziwił. Z jednej strony to dobrze, że Magda g wywaliła z domu :p- Świrs ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Bradem? Owszem, może się tak skończyć xD Ale ona przeżyje! Czy ja zmarnowałabym okazję do rujnowania jej życia? Ty mnie nie znasz, krejzolko? xD
      A tego Keitha twojego obejrzę jakoś niedługo xD
      :*

      Usuń
  2. *go. sorry ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Według mnie opowiadanie jest świetne. Dosyć wciągające, a piszesz.. Świetnie! Nic dodać nic ująć - czekam na następny rozdział ♥
    Jeśli znalazłabyś troszkę czasu, by skomentować mojego bloga to bardzo proszę, bo przecież sama wiesz jakie to jest ważne. Odwdzięczę się tym samym :)
    http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń