sobota, 18 maja 2013

Rozdział 26.

Rozdział 26.
(Ścieżka 54)
- Magda! To ty?
Odwróciłam się.
- Wojtek? Co ty robisz w samolocie z Polski?
- Byłem na pogrzebie babci...
- O Boże, tak mi przykro...
- Nie rozmawialiśmy ze sobą dosyć długo... Co u ciebie?
- A co ma być? Znów rozstaliśmy się z Bradem... Próbuję o nim zapomnieć, ale...
- Magda, nie warto. On zranił cię już dwa razy, może więcej. Jeżeli już zrobił ci jakieś świństwo, nie zawaha się zrobić tego ponownie.
- Ale... Ja go kocham...
- Magda, spójrz na mnie. To, że go kochasz, nie zawsze znaczy, że już masz z nim być na zawsze. Ty musisz być szczęśliwa. Nie widzę, by on cię kochał. Pomiata tobą jak szmacianą lalką. Najpierw koncert, teraz rzekoma ciąża, to nie są powody do zrywania i ranienia drugiej osoby, a szczególnie, jeśli się tą osobę kocha. Musisz się z niego wyleczyć. Nie oglądaj się za siebie, nie żałuj, znajdź swoją własną drogę. Dam sobie rękę uciąć, że kiedyś znajdziesz kogoś, kto będzie w pełni na ciebie zasługiwał. Będzie cię kochał i nigdy nie zrani. Jeśli skończysz z tymi wspomnieniami, staniesz się silniejsza. Musisz spalić ten most, który dzieli cię z Bradem. On ma swój świat, ty swój.
- Co ty tak gadasz? Najarałeś się?
- Nie, tłumaczę sobie ostatnio piosenki i tak mi zostało.
- Wiesz, co? Masz rację. Spalę ten most. Muszę zająć się czymś nowym!
***
Home, sweet home... W końcu zaległam w swoim łóżku i zajęłam się rozmową z Werką na Skypie. Nie rozumiem, czemu nie chce wyznać Sebie swojego uczucia. Pukanie do drzwi.
- Córciu... Masz gościa, który nie chce wyjść...
- Brad? - zapytałam szeptem.
Kiwnęła głową.
- Nie ma mnie. Jestem chora. Mam gości. Jestem nieprzytomna. Nie żyję. Wyjechałam do Meksyku i zmieniłam imię na Braguterdencesco Morityvidiato i mam 3 dzieci.
Mama nie zdążyła nic powiedzieć, gdy do pokoju wszedł Brad.
- Madziu...
Przykryłam głowę poduszką.
- Madziu... Kochanie...
Zaczęłam śpiewać najgłośniej, jak tylko potrafiłam.
Podszedł, usiadł na łóżku i pogładził mnie po ramieniu. Co on wyprawia? Przecież ze mną skończył. Zerwałam się jak najszybciej z łóżka i wybiegłam z domu. Nie rozumiałam, co nim kieruje, nie chciałam wiedzieć. Łzy popłynęły mi po policzkach. Nagle na kogoś wpadłam.
- Przepraszam, nie zauważyłam... Kieran?
- O Boże, Madzia... Jak dawno się nie widzieliśmy! Czemu płaczesz?
- Ja nie płaczę, tylko mi się oczy pocą...
- Przecież widzę. Powiedz, co się dzieje...
- Nie mogę. Przepraszam Kieran, to wszystko mnie przytłacza...
Odwróciłam się i płacząc, wbiegłam do lasu.
(Ścieżka 55))
[Wyjątkowo, perspektywa Agaci :3]

Matt jest nieprzytomny już bite dwa miesiące. Lekarze twierdzą, że mogę już o nim zapomnieć... Ja jednak wytrwale czekam przy nim. Mówię do niego. Trzymam jego dłoń. Nie raz już wydawało mi się, że lekko ją ścisnął, ale niestety, to była tylko moja wyobraźnia.
Siedziałam na strasznie niewygodnym krześle, było grubo po północy.
- Agatko, chodź do domu, musisz się wyspać, musisz się przyzwyczaić do wstawania rano...
Ledwo dostrzegalnie potrząsnęłam głową i położyłam głowę na klatce piersiowej Matta. Po raz kolejny wyobraźnia płatała mi figle, bo wydawało mi się, że wyczułam jakieś wibracje w jego krtani, że coś mruczał. Po chwili zasnęłam.
Gdy się obudziłam, zegarek wskazywał 3:33. Tja, niby będę miała szczęście... Spojrzałam na Matta. Bez zmian. Zaczęłam płakać. No bo co w końcu! Tak za nim tęsknię! Przecież mam dopiero 14 lat! W moim wieku dziewczyny latają tylko po sklepach... Poczułam, że więcej już nie wytrzymam. Wstałam chwiejnie z krzesła, ale zamiast wyjść, pochyliłam się nad Mattem i pocałowałam go. Wtedy wszystkie maszyny zaczęły pikać. Zaczęłam wołać pielęgniarkę. Wyprosiła mnie z sali. Usiadłam na krzesełkach i, nie wiedząc, co ze sobą zrobić, zaczęłam płakać.
Po jakimś czasie z sali wyjechało łóżko z Mattem i skierowało się w stronę sali operacyjnej. Nie wiedziałam, co się dzieje. Chyba zabiłam go pocałunkiem. Sytuacja odwrotna do Królewny Śnieżki...
***
Obudziłam się w moim pokoju. Szybko rzuciłam okiem do pokoju Magdy, której w nim nie było. Dziwne. Trudno, zegarek wskazywał 10. Po niedługim czasie byłam już w szpitalu. Tknięta przeczuciem, skierowałam się do sali Matta. Weszłam i nie mogłam uwierzyć.
- Agacia... - Uśmiechnął się na mój widok.
Pisnęłam i rzuciłam mu się na szyję. W końcu! Tak długo nie słyszałam jego głosu. Byłam mega szczęśliwa! Spędziliśmy cały dzień, leżąc wtuleni w siebie.
(Ścieżka 56)
[Ponownie Magda :3]

W końcu zrobiłam coś, na co zawsze miałam ochotę, ale gdy przyszło co do czego... Zgubiłam się w lesie. Środek nocy. Ja pier... nie mogę! Po jakimś czasie usłyszałam w zaroślach aż za dobrze znany śmiech... Weszłam na polanę i... no, Zoe i Di.
- Emos emos emos emos emos emos emos emos emos emos emos emos emos emos emos emos emos emos emos emos emos!!! - Di była zdecydowanie za głośno... - Boże wieź jej coś zrób, bo nie wytrzymam. Kopa w dupę? Czemu nie?
Skierowałąm wzrok na Zoe, która siedziała na kamieniu i marudziła coś pod nosem.
- Albo od razu piorunem, będzie po sprawie...
- Eeee... Co się dzieje?
- Madzia? Czy to ty, czy anioł zstąpił z nieba?
- Też się cieszę, że cię widzę, ale może bez takich... Co się stało Zoe?
- Melancholia ją dopadła... Teraz gada o śmierci i inne takie. No i mnie nie słucha, nie zamierza przestać.
Nie zmienię zdania, bo jestem uparta bardziej, niż burak w pietruszce!
Razem z Dorothy wybuchłyśmy niepohamowanym  śmiechem. Po chwili przyłączyła się do nas również Panna Emos. Gdy zaczęło świtać, zaczęłyśmy rozmawiać o filmie o 1D, który miał wyjść już niedługo.
- A słyszałyście, że Hazz będzie tam bez koszulki? - zapytałam je z zadziornym uśmieszkiem.
- STANLEY!!! - w oczach Zoe pojawiły się iskierki.
- Bez koszulek, Zoe! - Di popatrzyła na nią z najwyższą pogardą.
Bez gatek też przeboleję...
- Zboczuch!!!
- Nie Zboczuch, tylko Zoe!!!
- Jestem dumna!

Po chwili zaczęły się tulić i przekrzykiwać swoje wyznania miłosne. Widać, że są prawdziwymi przyjaciółkami...
- Dziewczyny, a jak się stąd wydostaniemy?
- Dwadzieścia trzy kroki naprzód i wychodzisz pod Tesco.
- Co? - Nie, moja orientacja w terenie na pewno nie jest taka zła... Wykonałam polecenie Zoe. Tesco stało naprzeciwko mnie.
***
(Ścieżka 57)
Jednak nie jest jeszcze ze mną aż tak źle, przynajmniej wyszłam z tego lasu. Oczywiście, po drodze wpadłam w kilkanaście pajęczyn i prawie połknęłam komara, ale kto by się tym przejmował. Gdy minęłam ostatnie powalone pnie, zaczęłam zdejmować ze swojej twarzy i włosów te szatańskie wytwory pajęczych odnóży czy jak one je tam robią. Poszłam do Tesco. Chciałam sobie kupić coś zimnego. Przedzieranie się przez te chaszcze nieźle mnie zmęczyło. Zawsze uwielbiałam ten powiew zimnego powietrza przy wejściu. Tą magiczną chwilę przerwało coś, a raczej ktoś, kogo już na pewno nie chciałam widzieć. Zgadnijcie kogo. Nie wiecie? To wam powiem. Zobaczyłam Brada. Dlaczego? Panie Boże dlaczego? Przecież byłam grzeczna. Nie przeklinałam, to znaczy starałam się! Nie kradłam, bo nigdy tego nie robiłam, chyba, że liczą się te tulipany, ale to Regi! Karmiłam kota sąsiadów, gdy wyjechali, a papużki zdechły! Wcale nie wyleciały przez okno, które zostawiłam otwarte. Niue, no skąd. Dlaczego?! 
- Ej, Magda! Poczekaj. 
- Tak jasne, poczekam na ciebie, ty kłamliwy zdrajco i erotomanie. 
- Co? Jaki erotoman?
- Nie wiem, wymsknęło mi się. A z resztą, dlaczego ja ci się tłumaczę? Dajże mi spokój, chamie niewyżyty. 
- Co? Magda, co ty pleciesz?
- Nie pouczaj mnie. Jak jestem wkurzona, to tak mam. Przeszkadza ci to, bałwanie?
- Kurde, ogarnij się, dziewczyno!
- Jedynym chłopakiem, który może mnie pouczać, jest Regi! I tylko on. Rozumiesz? Tylko on!
- Zaraz, kto? 
- Ktoś lepszy od ciebie! Nie interesuj się! 
- Dobra, nieważne. 
- No właśnie, nieważne. Cześć. - chciałam odwrócić się i dramatycznie odejść, ale znając mnie, to pewnie wpadałabym na jakieś drzwi lub coś innego. Naiwnie myślałam, że Brad da mi spokój, ale przecież znałam go na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że tak się nie stanie. 
- Poczekaj. - złapał mnie za nadgarstek. - Magda, ja cię kocham. - Żeś se znalazł miejsce na miłosne wyznania, panie. Kurde, zniszczył mi wakacje tym jednym pieprzonym SMS-em, zabrał mi rok z mojego życia i wyznał mi miłość w Tesco, kiedy ja mam chłopaka. Kurde, co ty wyprawiasz, nie wytrzymam! Już raz mu wybaczałam, zmarnował szansę.
- A co robiłeś, gdy cię kochałam?! 
- Magda, porozmawiajmy...
- Z naszej miłości już nic nie ma, rozumiesz?
- Oprócz moich sinych oczu, bladych policzków, mokrej poduszki i tego cholernego uczucia, że nie mogę już cię dotykać... To masz rację, nic już nie ma. - Tak mocno zacisnął pięści, że aż zbielały mu opuszki palców i uronił kilka łez. Jego słowa trochę mnie przybiły. Nigdy nie lubiłam, kiedy ludzie płakali, może to dlatego, że sama często to robiłam, ale tym bardziej nie lubiłam, kiedy te łzy były wywołane moją jakże inteligentną, miłą i skromną osobą. 
- Brad, ja.. - o nie! Znów to samo. Szantażuje mnie. Doskonale wie, jak wywołać we mnie poczucie winy. Nie tym razem, orangutanku. - Nie, Brad. Nie tym razem. Ja też płakałam, gdy ze mną zerwałeś. Po pierwsze, zepsułeś mi wakacje, a po drugie, zerwałeś ze mną SMS-em. To raczej ja powinnam być rozdarta z tego powodu. Na szczęście ktoś poprawił mi humor, bo gdybym całe wakacje miała zadręczać się tym, co mi zrobiłeś, to osobiście bym cię teraz przykuła do słupa i zostawiła z kijem w dupie. Nie, nie chcę słuchać tego, że nie chciałeś i tych bzdurnych historyjek. Już ci nie uwierzę. Nigdy! - odeszłam od niego. Nie będzie mną manipulował. Nigdy więcej. Podejrzewam, że stał tam z miną "WTF?", ale mało mnie to obchodzi. Ten rozdział już dawno zamknęłam. Rozpoczęłam nowy, z Regim. 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jak wam się podoba rozdział? Prosiłabym o większe rozwinięcie swojej wypowiedzi. Proszę, zróbcie to dla mnie misiaki :3 ~ Kot. (I'm Fucking Unicorn). Kocham was myszki ♥ 
PS. Macie Twittera? Jeżeli tak to podajcie, to was follownę. :)

5 komentarzy:

  1. Ale Super!! Ja nie mogę, czy ona zawsze musi spotykać tych chłopaków!? I Wojtek jakie przemyślenia!;d No i oczywiści Agacia szczęśliwie, jak dobrze!:D Wiecie, ze w moich oczach rozdział jest zabójczy!!(jak zawsze zresztą;d) Kocham, czekam, caluje-nienormalna:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, możemy ograniczyć ją do siedzenia w domu ale...
      Nie jednak nie możemy! Cieszymy się, że rozdział się spodobał :3

      Usuń
  2. Ile ona ma tych chłopaków.?! Ja pierdziele, powoli nie ogarniam;d Musisz mi chyba jakąś listę zrobić kiedy i gdzie się poznali i jak to było xDD Ale rozdziały naprawdę super. Regi, Tomek, Wojtek....hmmm nie pamiętam dalej :p Całuję i ściskam- ŚŚŚŚwirs ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam świetny rozdział ... Nie za bardzo kumam jeszcze tą całą historię .... rozdziały czytam urywkami .. Napięty grafik .. Wiesz ... :D Ale muszę powiedzieć WOW!

    P.S : Dawno was u mnie nie wiedziałam ... Trochę smutno wiecie :P Hehe Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Geniallny rozdział.
    Podoba mi się ;D
    Czekam na kolejny.

    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń