poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 21.

Kochani, muszę Wam coś obwieścić. Otóż, ostatnio Misska wysłała mi to. Przeczytajcie, pośmiejcie się, o ile coś zrozumiecie. Potem zapraszam do czytania :*
RR ♥

Rozdział 21.
(Ścieżka 37)
- Dobra jest taka, że nie jest pani w ciąży, a zła, że dopiero co się dowiedziałem, że do naszego szpitala trafił niejaki Matthew Stone, chyba jest pani znajomym?
- Matt? To chłopak mojej siostry! Co się z nim stało?
- Informacje z OIOM-u są takie, że został potrącony przez samochód. Jego stan jest poważny. 
- Czy rodzina została powiadomiona?
- Tak, ale z tego, co wiem, to jest z nim jedna osoba, która widziała zajście, to chyba pani siostra.
Zerwałam się z krzesła i pobiegłam na OIOM. Nie chcieli mnie wpuścić, kazali mi wrócić za godzinę. W tym czasie się przebrałam i spakowałam, wtedy wróciłam. Zobaczyłam zapłakaną Agatkę, siedzącą przy łóżku Matta:
- Matt, kochanie, ty z tego wyjdziesz! Wszystko się ułoży! Ten facet trafi za kratki, a my będziemy żyli długo i szczęśliwie, rozumiesz? Za kilka dni się obudzisz i będzie cudownie. Czemu ty śpisz? Mam nadzieję, że mnie słyszysz. Będę przy tobie dopóki się nie obudzisz! Magda? Co ty tu robisz?
- Dowiedziałam się od lekarza. Co się zdarzyło?
- Byliśmy na spacerze, nagle zza zakrętu wypadł jakiś szaleniec w beemce, stracił chyba panowanie nad samochodem, jechał prosto na mnie, a wtedy... Matt popchnął mnie na pobocze, ale nie zdążył uciec i... wyrzuciło go na dobre 20 metrów. To cud, że jeszcze żyje! Ten facet uciekł z miejsca. Nie pamiętam nawet numeru rejestracyjnego!
- Nie płacz, wszystko się ułoży. Wiadomo, kiedy może się wybudzić?
- Nie wiadomo, czy w ogóle to się stanie. Lekarze mówią, że ma złamane obie nogi i coś z kręgosłupem, ja się boję, Madzia!
Przez kolejne dni, które zostały do mojego wyjazdu, stan Matta się nie poprawił. Agata czuwała przy nim całe dnie, nie chciałam jej tak zostawiać, ale... muszę pogadać z Werką!
Przypomniałam sobie o dyskotece. Nie mogłam tam pójść. Martwiłam się o Matta. Musiałam wspomóc Agatę. Ale przecież nie wystawię Kierana! Mam pomysł. Zadzwoniłam do Danielle z prośbą, by mnie zastąpiła. Zgodziła się. Może Kieran nie urwie mi za to głowy...
I nadszedł dzień wyjazdu. Od tej afery z moją rzekomą ciążą Brad jakoś tak inaczej na mnie patrzy... Ale to szczegół. Chciałam przytulić go na pożegnanie. Odsunął się.
- Brad... Co... Czy ja śmierdzę?
- Nie. To nie to. Cześć.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł. Nie powiem, zabolało mnie to.
(Ścieżka 38)
Wyleciałam. Jak miło było znów widzieć Pałac Kultury i inne takie. Na lotnisku zostałam przywitana przez całkiem spory komitet powitalny. Patryk, Regina ponownie z brzuszkiem, Jacuś w wózku, kujon z szopą, udało mi się też uchwycić chowającą się zieloną bluzę w kratkę. Czyżby... Nie, to niemożliwe. On zerwał ze mną kontakt już dawno... No i... tyle, bo nie udało mi się dostrzec Werki. Westchnęłam.
Zadomowiłam się już z powrotem w moim starym pokoju i wspominałam. Ale, co ja jestem? Idę na rurki z kremem!
Jak zwykle, kupowałam rurki z bitą śmietaną, tyle, że bez kasy. Nagle ktoś z tyłu zapytał:
- Znów nie wzięłaś? Myślałem, że to minęło... - Już chciałam się odwrócić i powiedzieć gościowi, że mnie z kimś pomylił, ale nie miałam tyle szczęścia. Za mną stał ktoś, kogo miałam nadzieję już nigdy nie widzieć. Koleś w zielonej bluzie w kratkę, czyli Maciek. I wtedy wróciły wszystkie wspomnienia, które starałam się wymazać z mojej pamięci przez lata.
Ale zacznę od początku:
Byłam w szóstej klasie, byłam dzieckiem, krótko mówiąc. Uwielbiałam malować, więc zapisałam się na kółko plastyczne. I tak poznałam JEGO. Byłam oczarowana. Starszy o rok, przystojny, chociaż Werka uparcie twierdziła, że tak nie jest, no ale... wtedy miałam słabość to takiej urody, tj. niebieskie oczy, brązowa czupryna i zadziorny uśmieszek, który śni się po nocach.
Chyba również wpadłam mu w oko, bo spędzał ze mną bardzo dużo czasu. Zaprzyjaźniliśmy się, a kilka miesięcy potem byliśmy już parą. Czułam się cudownie. No bo co w końcu, żeby przeżyć najlepsze wakacje swojego życia w tak młodym wieku? Ale znów zjeżdżam z tematu, a więc, byliśmy parą. W wakacje zabierał mnie na wycieczki rowerowe, do kina, trzymaliśmy się za ręce nad rzeką, spacerowaliśmy w deszczu, czułam się najcudowniej na świecie. W końcu ktoś mnie docenił. Można powiedzieć, że było niczym w jakimś romansidle. Do czasu. Byliśmy sobie bardzo bliscy. Do czasu, gdy mój tato zabronił mi się z nim spotykać. On wiedział o nim więcej niż ja, jak się okazało. Jednak ja się buntowałam. Teraz tego żałuję. Ale Maciek stchórzył. Zerwał ze mną, tak po prostu. Załamałam się. Wkrótce potem tato zginął, ale Maciek był wtedy "w związku" z Martyną, klasową plotkarą. Do tego dowiedziałam się, że gdy byliśmy razem, on zdradzał mnie z jeszcze młodszą dziewczyną. Wkrótce po naszym zerwaniu zaczął mnie wyśmiewać, robić mi na złość, nazywać d****ą i inne nieprzyjemne rzeczy. Próbowałam o nim zapomnieć, ale... Było ciężko. W końcu, dobry rok po zerwaniu, udało mi się. A teraz, nagle pojawia się ot tak i zaczyna ze mną rozmawiać?
- Magda... Ja... Nie wiem, jak to zacząć...
- Najlepiej w ogóle tego nie rób i zniknij mi z oczu.
- Nie. Nie popełnię drugi raz tego błędu.
- Błędu? To był dla mnie znak, że nic dla ciebie nie znaczę. Znak, że jesteś zwykłym chamem!
- Nie mów tak...
- Bo co? A tak na marginesie, to co? Nie jesteś już z Martynką? Już ci przeszła, tak jak ja?
- Magda, uspokój się i chodź.
- Jeszcze czego? Zapomniałeś, że ja jestem zdolna do tego, żeby zrobić ci scenę na środku placu?
Pociągnął mnie za rękę. Czemu ja się nie opierałam?
- Magda, ja cię wciąż kocham. Zrobię wszystko, żebyśmy znów byli razem.
- A co zrobiłeś, żebyśmy byli razem mimo niepowodzeń? - Chyba go zatkało.
- Kochanie, ja popełniłem błąd. Największy błąd mojego życia. Spróbujmy jeszcze raz! Teraz się uda! Wiem to!
Zanim się obejrzałam, dotarliśmy do naszego miejsca. Do starego magazynku nad rzeką. Z tym magazynkiem wiąże się wiele wspomnień. Nasza pierwsza randka. Wyznanie miłości. Pierwszy pocałunek. I zerwanie. I wtedy Maciek zrobił to, czym zawsze mnie rozchmurzał. Wbiegł do wody i zaczął udawać, że się topi. Spojrzałam na niego z politowaniem, jak zawsze.
- No widzisz? Wystarczyło twoje spojrzenie, by mnie uratować!
Zaczęłam się śmiać. Magda, co ty robisz? A Brad?
- Maciek, zdajesz sobie sprawę z tego, że ja mam chłopaka? - Zbladł.
- Ale... Naprawdę? Więc, jest szczęściarzem. - Wyszedł z wody. - Ja muszę lecieć, może wpadniesz dziś do mnie na imprezę?
- Imprezę?
- Urodzinową. Przełożyłem, bo... czekałem na ciebie...
- Jasne. Chwila. Przecież to twoje 18! Na pewno będę!
Rozdzieliliśmy się. Ruszyłam w stronę domu Werki, no bo co w końcu!
(Ścieżka 39)
Zadzwoniłam do drzwi. Początkowo nikt chyba nie chciał ugościć przybysza, ale po chwili drzwi się otworzyły. To była Werka. Chciałam ją uściskać, ale... Wtedy zobaczyłam, co się z nią stało. I po prostu mnie zamurowało. Miała brzuch. Ale nie taki brzuszek, jak się ma w tym wieku. Raczej piłkę do nogi. Werka była w zaawansowanej ciąży.
- Magda? - Werka była skołowana. Na początku próbowała zakryć piłkę, ale chyba zrozumiała, że to się jej nie uda.
- Werciu... - Można powiedzieć, że byłam równie skołowana, co ona.
- Skoro już wiesz, to wejdź. Nie chcę oszukiwać przyjaciółki.
Weszłam i usiadłam na kanapie. Zobaczyłam różowy wózek, zabawki i stolik do przewijania.
- Werka...
- Już mówię. Tylko nie wystrasz się, proszę. To był listopad. Osiemnastka Marcina. Wiesz, tego spod 64, kojarzysz?
- No, tak. Najlepszy kumpel Maćka.
- Nie tylko jego. Poszłam tam przez przypadek, a potem zostałam. Był alkohol i dragi. Ja nie chciałam, ale... Wypiłam trochę. Na odczepnego. Po jakimś czasie straciłam przytomność. Obudziłam się następnego dnia, w łóżku z... ojcem tego dziecka.
- Czyli kim?
- Nikim ważnym. On też się napił i... no chyba wiesz. Żałuję tego. Gdyby nie twój Patryk, rodzice wywaliliby mnie na zbity pysk. Z tamtym chłopakiem nie utrzymuję kontaktu. Ale chcę urodzić to dziecko, bo... Może to dziwne, ale ja je kocham.
- Może wyjdźmy na spacer, muszę obgadać z tobą wszystko, co zdarzyło się dotychczas.
- Chcesz się ze mną zadawać? Do tej pory jedyną osobą, która ze mną rozmawia, jest Gabryśka...
- Kto?
- Nowa. Niewidoma. Ona jedna chce mnie znać.
- Kochana! Co przyrzekałyśmy sobie 11 lat temu?
- Że będziemy ze sobą na dobre i na złe...
- No widzisz! Ty się śmiejesz, ja się śmieję. Ty płaczesz, ja płaczę. Ty skaczesz z mostu, ja biorę łódkę i ratuję twoją upośledzoną dupę! To, że wyjechałam, nie znaczy, że mam cię dosyć! Dobijałam się do ciebie.
- A ja nie chciałam odbierać, bo zauważyłabyś zmiany na mojej twarzy, zaczęłyby się pytania i...
- Werciu... Nie gadaj durnot, chodź na świeże powietrze!
Spacerowałyśmy w parku. Zdążyłam opowiedzieć mojej przyjaciółce wszystko, łącznie z opisem wypadu do domku nad jeziorem. Widziałam, że ludzie krzywo patrzyli na Werkę. Trudno. To moja przyjaciółka i będę jej bronić jak przyjaciółka! Zobaczyłam niebieską bluzę z Simpsonami. Seba. O Boże, jak on wyrósł! No tak, przecież niedawno skończył 18 lat...
- Magda? - zauważył mnie.
- Och, Seba...
- Dawno się nie widzieliśmy...
- Tia...
Werka chyba wyczuła napięcie w powietrzu, więc oznajmiła, że musi coś kupić w Biedronce i udała się w tamtym kierunku.
- Magda, ja... Chyba musimy porozmawiać...
- Też tak sądzę...
- Magda, ja myślałem o tym naszym spotkaniu, wtedy, rok temu i... - Nie no, miałam już dość na dziś wyznań i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Wnerwiłam się i wybuchłam:
- Co? Zrozumiałeś, że jesteś we mnie na zabój zakochany i chcesz być ze mną już na zawsze? Ja mam chłopaka! - Chyba lekko zbiłam go z tropu...
- Nie... Nie musisz aż tak wybuchać... Ja zrozumiałem, że wtedy za bardzo dałem ponieść się chwili i chciałem cię za to przeprosić, bo potem już cię nie spotkałem... A i gratulacje. Z powodu chłopaka.
Głupio mi się zrobiło. Po co ja tak wybuchałam?
- Wiesz, przepraszam za te emocje, po prostu dzisiejszy dzień obfituje w niespodzianki... Może to głupio zabrzmi, ale... czy dałbyś zaprosić się, w ramach rekompensaty, na zapiekankę?
- Wiesz... Chętnie. To... do zobaczenia o 19, tam gdzie wtedy?
- Tylko, że ja dziś nie mogę. Może jutro?
- Spoko. Miło mi, że tak się troszczysz o moją psychikę...
- Okej. To... do zobaczenia...
Ruszyłam w stronę domu. Gdyby Brad wiedział, co ja tu wyprawiam, to... Właśnie! Muszę zadzwonić do Brada! Obróciłam się jeszcze na chwilkę, by spojrzeć na Sebę. Popatrzył na mnie i się uśmiechnął. Chcąc, nie chcąc, również się uśmiechnęłam. W końcu niecodziennie mam okazję wykrzyczeć komuś, że nie chcę jego miłości...
Wtedy na kogoś wpadłam...

4 komentarze:

  1. hahahah dobre dobre xD Pokręcone ale śmieszne :)

    Rozdział wspaniały *.* Czekam na next ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. o Jezusie.!! Co.?? Znowu przesada ;p Na kogo wpadła? Tomka.?? ^^ Czekam na kolejny odcinek- Świrs ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka tam przesada? xD Werka mnie zabije, jak się dowie, co z nią zrobiłam :P
      Nie powiem, na kogo wpadła, bom jest wredna :P
      Odcinek myślę, że niebawem, coś około czwartku. Myślę, że się z Misską wyrobimy :P

      Usuń
    2. Hej wam :) Wczoraj zaczelam pisac opowiadanie :) Moze ocenicie jak mi wyszedl pierwszy rozdział? Głównie bede pisac o Harrym :) Zapraszam

      www.poczekajnamnie.blogspot.com

      Usuń