niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 16.

Rozdział 16.
(Ścieżka 24)
Zgodnie z obietnicą, kilka dni później Zoe i Dorothy przyniosły mi wejściówkę za kulisy na najbliższym koncercie 1D. Dopóki nie poczułam jej w dłoni, nie mogłam uwierzyć.
Gdy dojechałyśmy na koncert, udawałam oazę spokoju. Chciałam wyglądać chociaż trochę normalniej od moich kochanych wariatek. Zajęłyśmy nasze miejsca. Ja próbowałam uciszyć bandę dziewczynek, które wiszczały mi nad uchem, jednak wychodziło mi to słabo. Już wiem, że przedszkolanką, nauczycielką ani matką nie zostanę, no cóż będę tylko głuchą, starszą panią z siwymi włosami, która zapanuje nam światem i zniszczy wszystkie koparki armią kotów. Co?! Ja na serio muszę się przebadać. Gdy grał support chłopców bawiłam się świetnie, choć nie udało mi się dowiedzieć, jak nazywał się ten zespół. Późnym wieczorem stało się to, na co tak długo czekałam, chłopcy weszli na scenę. Od razu przywitali wszystkich fanów, a Liam zapowiedział piosenkę. Przynajmniej się starał, ponieważ gdy tylko zaczął mówić, Niall wskoczył mu na plecy i razem upadli. Gdy próbowali się podnieść, reszta rzuciła się na nich. "No i to są moi idole... tia..." wyszeptałam pod nosem. Gdy już się opanowali, zaczęli w końcu śpiewać. Zaczęli od "Kiss You", przez "Gotta Be You", "I Would", "Back For You" i "C'mon C'mon". Oczywiście nie odpuścili sobie wygłupów, potrącali się, popychali, ganiali się po scenie i dalej było im mało. Przy solówce Harrego, Zayn oblał mu spodnie wodą. Fanki zaczęły piszczeć, ponieważ Hazza zakrywał swojego kolegę ręką, a ja nie mogłam opanować się ze śmiechu. Zayn chyba to zauważył, ponieważ zrobił minę z serii: "Co złego to nie ja" i zapowiedział kolejną część koncertu, jaką było odpowiadanie na pytania fanów z Twittera. Ostatnim i za razem najdziwniejszym pytaniem była prośba. Prośba do Louisa, żeby wskoczył na plecy Harrego i jeździł na nim jak na koniu. Od samego pytania chciało mi się śmiać. Zakłopotany Harry chciał przejść do kolejnego pytania, tłumacząc się tym, że bolą go plecy, jednak Lou nie odpuścił, wskoczył na plecy Hazzy i poganiał, klepiąc go po tyłku. Co El z Louisem przeżywa, to ja nie wiem. Współczuję dziewczynie. No, ale wracając do naszego dżokeja, gdy skończył jeździć na Harrym, pogratulował fance wyobraźni i pozdrowił ją. Na całe szczęście reszta pytań była w miarę normalna, nikt nie musiał nikogo kopać, lizać, jeździć na kimś, ani nic w tym stylu. Dobrze bo bym już nie wytrzymała kolejnej porcji śmiechu. Po tej jeździe chłopcy zaśpiewali jeszcze "Little Things", po której Liam i Zayn się rozpłakali, a reszta chłopaków ich pocieszała. Zrobili zbiorowe tulenie. Urocze, pięciu przyjaciół, którzy zawsze się wspierają. Oczywiście długo to nie potrwało, bo zaczęli śpiewać kolejny utwór: "Moments". No nie! Przy tej piosence zawsze płakałam, a jeszcze teraz, kiedy dopiero co pozbierałam się po Bradzie, słyszę piosenkę, najlepszą piosenkę świata o dziewczynie, która umarła i o miłości która nie wróci. Nosz kur...!  "Nie, spokojnie. Wdech, wydech, wdech, wydech. Nie rozpłacz się tylko. Jesteś na koncercie twoich idoli i masz się dobrze bawić." - myślałam, a w tych moich myślach byłam wściekła sama na siebie. Oczy mi się zaszkliły, ale żadna łza nie spłynęła. Nie mogły minąć tej niewidzialnej bariery, nie mogły mi tego zrobić. Po kolejnej piosence przestałam myśleć już o tym, o czym myślałam wcześniej i znów zaczęłam się dobrze bawić. Po wykonaniu "Another World", "Stole My Heart", "Up All Night", "Live While We're Young" i "What Makes You Beautiful", koncert się skończył. Tym razem krzyczące fanki zaczęły piszczeć głośniej i bić brawo. Chłopcy tylko im podziękowali i pozdrowili dziewczyny, z którymi mają się spotkać za kulisami. Wiedziałam, że chodzi o Zoe, Dorothy i mnie, chciałam zacząć tańczyć ze szczęścia, ale to wyglądałoby dziwnie, więc tylko delikatnie przygryzłam wargę i uśmiechnęłam się.
Po koncercie zeszłyśmy we trójkę za kulisy. Zoe od razu rzuciła się w stronę Harry'ego. Ten jednak nie zaczął uciekać, nic bardziej mylnego. Uśmiechnął się i poszedł z nią gdzieś na spacer po budynku. O czym ja nie wiem? Dorothy od razu powędrowała w stronę bufetu, a Niall, chyba nikt nie nie domyślił, poszedł zaraz za nią. Lou i Liam udali się podobnoż do sklepu. A po jakiego widelca, to ja nie wiem. Wtedy zobaczyłam Zayna idącego w moją stronę.
- Więc... Przyszłaś? - Widziałam, że sprawiłam mu tym radość.
- Tak. To jak z tym butem? A i dorzuciłbyś zęba w pakiecie? A jakbyś jeszcze kilka włosów dopakował, albo próbkę śliny, to bym była mega szczęśliwa.
- Hmmm... But akurat dziś się nigdzie nie wybiera, ząb chyba też głęboko siedzi, a włos... Szkoda fryzury! A co do śliny... - Zbliżył się do mnie. Był blisko. ZBYT blisko. Nie wiem czemu, ale wróciło do mnie wspomnienie randki z Sebą. Magda! Ty... No nie powiem, kto! Opanuj się! Przecież Zayn ma dziewczynę! W zasadzie narzeczoną. O właśnie, Perrie przefarbowała się na różowo, widzieliście? Ale, wracając do tematu, Zayn coraz bardziej się przysuwał. To była zbyt nieprzyzwoita odległość, by można ją było uznać za przypadkową. Czułam jego oddech na szyi. Widziałam, że on tego chce. Ja zresztą też. Już mieliśmy zastygnąć w najwspanialszym i najdłuższym miłosnym pocałunku we Wszechświecie, gdy nagle...
- No, błagam Cię! Najpierw ta kelnerka, a teraz jakaś fanka? Weź ty przystopuj chłopie, albo ci smycz w końcu kupimy! - Odsunęliśmy się od siebie gwałtownie. Harry wszedł do garderoby, jak gdyby nigdy nic opychając się popcornem i... no właśnie... Jakby tylko w samych bokserkach...
- Hazz, czy ty i Zoe właśnie...???
- Co? Aaaaa... Nie, Jak jej powiedziałem, że znalazłem sobie ładniejszą, to jakoś tak zrobiła dziwną minę i chyba próbowała odejść z gracją, ale jakoś jej nie wyszło...
- Co??? Jak mogłeś jej coś takiego powiedzieć? I to prosto z mostu??? - Wow, właśnie opieprzałam Harry'ego Stylesa, no trzeba to dopisać do listy osiągnięć!
- A co ja jestem? Matka Teresa? Nawet Ojciec Teres nie jestem! A nawet Wujek, Brat, Dziadek, ja Harry Styles jestem!
I wtedy zrobiłam coś, za co chyba powinnam była dostać Nobla, Oscara albo cokolwiek! Jak to mawia Dorothy, Nagrodę Lemura! Nie wiem, dlaczego akurat taką, ale... Wróćmy do tematu. Przywaliłam mu z liścia, jak chyba jeszcze nikt inny! Aż się zatoczył, a co! Zayn chyba uznał, że nie jest tu już potrzebny i wycofał się dyskretnie za drzwi. A ja, cała po części wściekła, a po części w skowronkach, wybiegłam z budynku, szukając Zoe. Nigdzie jej nie było. Gdy chwilę później z hali wypadła Di, po "supercudnejmegamrraśnej randce z Niallem" (czyt. wyjadaniu jedzenia z bufetu), wciąż nie mogłyśmy zlokalizować naszej wariatki. Postanowiliśmy poczekać.
(Ścieżka 25)
Jeszcze 3 dni do moich urodzin! Cieszmy mordki! No, może nie do końca, bo Di popadła w depresję "poZoeową". Boże! Zoe, jeżeli to czytasz, odezwij się!
Wracałam ze szkoły, gdy nagle ktoś złapał mnie za ramię. Byłam pewna, że to Wojtek, albo któraś z Bliźniaczek. Obróciłam się.
- Danielle? - Byłam trochę skołowana.
- Magda... - dziewczyna chlipała - Ja Cię tak bardzo przepraszam... Ja nie chciałam! Wybacz mi, proszę! - Rzuciła mi się na szyję. Nie rozumiałam jej do końca, ale w końcu byłam Matką Teresą, więc... Jak mus to mus.
- Ale, Dan, co się stało? - doszłyśmy do jakiejś ławeczki i usiadłyśmy.
- Bo... Brad... - Chyba zorientowałam się, o co jej chodziło.
- Co ci zrobił?
- On... On ze mną zerwał! - Przytuliłam ją.Wiedziałam, jak się czuła. - On... Dziś rano...
- Spokojnie, wypłacz się, to pomoże. Masz tu chusteczkę. Uspokój się i powiedz powoli, o co chodzi, postaram się pomóc. - Kilka minut później, ogarnięta już Dan zaczęła swoją opowieść:
- Dziś rano podszedł do mnie i powiedział, że długo nad tym myślał. Że nie chce mnie ranić, więc musi się ze mną rozstać. Zapytałam go, dlaczego. Powiedział:"Dan, jak byś się czuła, gdybyś była z kimś, z miłością swojego życia i nagle przez błahostkę, w przypływie emocji ją porzuciła? Potem, prowadzona przez dziwną siłę, robiłabyś jej na złość, raniłabyś ją, bawiła się jej uczuciami z niewiadomych przyczyn? A potem, równie nagle jak zniknęło, to uczucie, ta wielka miłość by wróciła? Tak po prostu? Gdybyś zdała sobie sprawę z tego, jak wielkie głupstwo zrobiłaś i jak ważną osobę straciłaś? Jak byś się czuła? Gdybyś wiedziała, że miłość twojego życia nie chce cię już znać? Gdybyś w pewnej chwili znalazła coś, co przypomniałoby ci o tych chwilach, o wzlotach i upadkach? I najważniejsze: gdybyś zdała sobie sprawę, że jesteś potworem, takim, przed jakim miałaś chronić swoją miłość? Co byś wtedy zrobiła?"
- I... Co mu odpowiedziałaś? - Wiedziałam, że to na pewno są słowa Brada, wiedziałam, że mówi o mnie, ale... Nie chciałam skakać z radości. To było dziwne...
- Wtedy... Zrozumiałam, że jestem przeszkodą na jego drodze do szczęścia. Ale wiedziałam też, że ponieważ ja kocham Brada, nie zatrzymam go. Ja będę szczęśliwa, jeśli on będzie szczęśliwy...
- Bohaterska postawa, Dan... - Nie wytrzymałam, łzy popłynęły same. Wtuliłyśmy się w siebie i płakałyśmy. Jak siostry, które połączyło dopiero jakieś straszne wydarzenie. Ja wiedziałam, jak ona się czuła. Zaprowadziłam ją do domu i przesiedziałam u niej cały wieczór, w końcu musiałam wrócić do domu, Kevin pewnie się martwi, że nie widział mojej "twarzyczki jak u Kopciuszka".
(Ścieżka 26)
W końcu nadszedł. 15 maja. Moje urodziny. Moje 17 urodziny. Jeszcze rok i będę mogła rozjeżdżać ludzi jako Nauka Jazdy! Mama z uśmiechem na twarzy wręczyła mi rano prezent: tabletki antykoncepcyjne.
- Mamo! Nie ten rok!
- Ale ja wiem, córcia, że jak jeszcze rok to i presja większa! Przyda ci się, mówię Ci! Patryczek dostał podobny prezent na swoją 17!
Agacia podarowała mi tarczę z rzutkami i zdjęcie Perrie.
- Nie musisz dziękować.
Jula i Kev wybąkali coś od siebie i udali się do sklepu, bo jakoś "się nie udało". Już chciałam ponownie zadzwonić do Werki i coś od niej wyciągnąć, gdy mama podeszła do mnie i wyszeptała:
- Myślę, że ostatni prezent ci się spodoba. - Odsłoniła okno wychodzące na wielkie pole przed naszym domem.
Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Brad. Wielki napis, chyba z płatków róż, albo tulipanów, tak obstawiam. Głosił: "Jestem skończonym dupkiem, ale wciąż Cię kocham, skarbie!". W środku wszystko mi się mieszało. Magda, przecież on cię zostawił przez błahostkę! Potem latał za wszystkimi dziewczynami ze szkoły! Co z tego! Ja go kocham! Wypadłam z wrzaskiem z domu i rzuciłam się w objęcia temu idiocie, MOJEMU idiocie!
-Madziu, skarbie, jestem skończonym debilem, idiotą, konusem...
- Jesteś mój, kochanie! I tylko to się liczy!
Znowu się pocałowaliśmy. Znowu jak ten pierwszy raz, wtedy, po ataku typków w parku. Znowu było delikatnie i magicznie. Znowu byliśmy przy sobie.
- Taaaaaaaaaaaaaaak! Romek i Julcia, nie przyjmij tego źle, moja Śmieszko, w wersji baaaaaaaaaardzo mdłej!!! Wygrałem zakład! Pani Mamo Magdy! Dycha mi się należy!
- Wcale nie! Obstawiałeś, że Magda będzie się wahać!
- Ale Pani Mamo! Pani mówiła, że rzuci  w niego tortem!
- A, właśnie, znalazłam z nim te metalowe kuleczki! A co by było, gdyby rzuciła?
- To Bradzio by miał piercing, a co?
- Ale te kuleczki miały być na kolczyki dla Agatki!
- To za tą dychę, która nie należy się ani mamie, ani Kevciowi, ja pójdę na lody z Mattem, co? - Agacia włączyła się do rozmowy.
- Ile razy mam ci powtarzać, że on jest za stary?
- Mamo, ja mam 13, on 17, za 30 lat ja będę miała 43, a on 47!
- Ja ci nie pozwolę być z nim 30 minut! Co dopiero lat! Dycha należy się mi!
- O nie, nie, Pani Mamo, Pani oszukuje! Pani ma tą dychę w kieszeni! Madzia, Pani Mama kantuje!!!
- Kevin, ucisz się, albo nie zrobię bigosu!
- A, to zmienia postać rzeczy. Jak Pani Mama zrobi bigos, to ja mogę przeboleć tą dychę!
- A jak nie zrobię?
- To wtedy ja się prześpię z Mattem!
- Uspokój się!...
Kevin, mama i Agacia  byli  w pełni sił, ale teraz nikt i nic nas nie obchodziło. Byliśmy tylko my, wśród płatków, jak się okazuje, niezapominajek. Aby nie zapomnieć o tym uczuciu.
Wzięliśmy się za ręce i poszliśmy na spacer, jak za dawnych czasów. Zatrzymaliśmy się pośrodku jakiejś leśnej polany. Brad podszedł do pnia jakiegoś drzewa i wyjął gitarę.
- Co...
- Oni nas rozdzielili, oni nas połączą...
- Ale...
- Madziu, ta piosenka idealnie obrazuje moje uczucia do ciebie.
(Ścieżka 27)
Your hand fits in mine like it's made just for me 
But bear this in mind it was meant to be.
And I'm joining up the dots with the freckles on your cheeks. 
And it all makes sense to me. 

I know you've never loved the crinkles by your eyes, when you smile. 
You've never loved your stomach or your thighs. 
The dimples in your back at the bottom of your spine.
But I'll love them endlessly

I won't let these little things slip out of my mouth.
But if i do it's you, oh it's you they add up to.
I'm in love with you and all this little things.

You can't go to bed without a cup of tea...
And maybe that's the reason that you talk in your sleep.
And all those conversations are the secrects that I keep
Though it makes no sense to me.

I know you're never loved the sound of your voice on tape,
You never want to know how much you weight.
You still have to squeeze into you're jeans,
But you're perfect to me.

I won't let these little things slip out of my mouth.
But if i do it's you, oh it's you they add up to.
I'm in love with you and all this little things.

You'll never love yourself half as much as I love you. 
You'll never treat yourself right, darlin' but I want you to. 
If let you know, I'm here for you, maybe you'll love yourself, 
Like I love you. Ooh...


I've just let these little things slip out of my mouth.
'Cause it's you, oh it's you... it's you they add up to.
And I'm in love with you and all these little things.

I won't let these little things slip out of my mouth.
But if i do it's you, oh it's you they add up to.
I'm in love with you and all this little things.

Gdy skończył śpiewać, wyłam w najlepsze. Nie ze smutku, Z radości. Te chwile, za którymi tak tęskniłam znów wróciły... Brad odłożył gitarę i pociągnął mnie na miejsce, gdzie między drzewami widać było niebo. Położyliśmy się i wtuliliśmy w siebie. Gdy tak leżeliśmy dłuższą chwilę, nie mogłam opanować łez, wylewałam je na koszulkę Brada, a on delikatnie je wycierał. Nie wiem, jak długo tak leżeliśmy. Nie obchodziło mnie to. Byliśmy tylko ja i on. Miało już być tak zawsze. I wszędzie.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Droga Aniu, jeśli chcesz więcej Liama to zmuś Rainbow Rose do tego żeby opublikowała choć jeden rozdział swojego genialnego opowiadania które zalega u nas w wersjach roboczych. Jest na prawdę świetne a tan głupek nie chce go na razie nigdzie publikować. Zmuście ją do tego, błagam!
PS. To opowiadanie nie będzie o One Direction <3 
Dostanę niezły owal za tego głupka ale to wszystko dla was, żebyście mieli co czytać. :)
~Miss Abstraction ♥ 

3 komentarze:

  1. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa macie trochę mniej a i nie krzyczcie! Rainbow dawaj to opowiadanie, wiesz, ze będę cię maltretowac w szkole! Co tu jeszcze...A rozdział boski, czekam na next! -nienormalna;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawaj dawaj *.* Błagam błagam xD Rozdział jak zwykle super, skomentowałabym wcześniej ale byłam na zawodach. Pozdrawiam i życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. aaaaaaaaaaa! notka do mnie *-*
    boże, boże, boże! serio do mnie! *-* *-*
    haha. nie ma to jak cieszyć się do monitora :D
    nie będę namawiać, bo widzę, że opublikowała :)
    oby było dużo Liama <3

    OdpowiedzUsuń