niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 5.

Rozdział 5.
(Ścieżka 05)

Już następnego dnia rano miałam problem, co założyć. A co, jeśli znów obleje mnie kawą??? Trzeba być czujnym. Po namyśle włożyłam zielone rurki, szary T-shirt z napisem I LOVE COFFEE i... moje ukochane trampki z 1D. Jak ma mnie polubić, niech wie, czego słucham. Proszę, żeby się nie okazało, że nimi gardzi!
Byłam na miejscu przed czasem. Wybiła 19, a jego nie było. Postanowiłam poczekać. Zależało mi na tym, żeby się z nim spotkać. O 19:15 postanowiłam wracać.
- Wystawił mnie, to pewne - powiedziałam cicho i... łzy popłynęły same. Tak cholernie mi zależało. Choćby i na tej durnej zapiekance! Miałam nadzieję, że Krystian nie wystawi mnie, jak wiele osób, które spotkałam w moim życiu. Myślałam, że tym razem będzie inaczej. "Ogarnij się, dziewczyno! Takich, a nawet lepszych, będziesz miała w Londynie na pęczki!". Otarłam łzy i wstałam z ławki. Nagle przede mną wyrósł... brat Krystiana.
- Wybacz, ale Krysti dziś z emocji dostał gorączki. Nie chciał, żebyś poczuła się urażona, więc wysłał mnie. Mam - wyciągnął z kieszeni karteczkę - " kupić Magdzie zapiekankę, zabrać ją na spacer i jeszcze raz zapytać, czy nic się jej nie stało" - zakończył z uśmiechem.
- A tak na marginesie, to mam na imię Sebastian.
- Magda, jak już wiesz - odwzajemniłam uśmiech.
Spojrzał na moje trampki.
- Słuchasz One Direction?
- Tak. Bardzo ich lubię.
- Moja siostra też. Chodzi po domu i drze się, że Zayn jeszcze kiedyś zostanie jej mężem! Ja też nie mam im nic do zarzucenia. Nawet fajna muza, tylko, że każda dziewczyna, która słyszy, że podobają mi się One Direction, od razu ode mnie ucieka! Więc, jeśli...
- Nie zamierzam uciekać!!! Cieszę się, że ich lubisz, tak jak ja.
- Więc, mamy ze sobą dużo wspólnego...
Spędziliśmy czas bardzo przyjemnie. Spacer po mieście, zapiekanki i co 15 minut, specjalnie dla Krystiana, pytania, czy nadal żyję. Nie wiedziałam jak, ale... chyba się zakochałam!!! Wiem, że ciężko mówić o miłości, gdy zna się kogoś od... Wow! 3 godzin! Mama mnie zabije!
- Muszę już spadać!!! Mama się o mnie zamartwia! - uświadomiłam sobie nagle.
- Och, to szkoda. Może spotkamy się w najbliższym czasie? - wyjął z kieszeni kolejną karteczkę - to mój numer, jeśli chcesz...
- Jasne!!! Znaczy, dzięki, z chęcią skorzystam. Bardzo miło spędziłam z tobą czas.
- Ja też. - podszedł do mnie dziwnie blisko. Nie opierałam się. Co ja robię? Zachowuję się jak... No, nie powiem, kto. Ale co tu zrobić? Każdy chłopak, którego ostatnio poznałam, był... Wyjątkowy! Seba stał już stanowczo za blisko. " Magda, opanuj się! Nie możesz się z nim związać! Wyjeżdżasz!" Nie obchodziło mnie to. Nasze usta prawie się stykały, czułam jego oddech na twarzy i już wiedziałam, że będę tego żałować, ale odwróciłam się.
- Co się stało? Mam  nieświeży oddech? - chyba go zraniłam...
- Nie, to nie tak. Ja po prostu... - rozpłakałam się i opowiedziałam mu moją historię.
- Więc, nie chcesz niczego więcej, bo... Więcej mnie nie spotkasz?
- Tak... Wybacz, ale... Muszę iść...
"Głupia!!!" Odwróciłam się na pięcie, i wciąż płacząc, pobiegłam w kierunku domu...
(Ścieżka 06)
Obudziłam się dosyć późno, ale  w końcu były wakacje. Mama pewnie poszła załatwiać nam mieszkanie w Londynie, bo w domu było cicho. Już chciałam przewrócić się na drugi bok i zapomnieć o wczorajszych wydarzeniach. Nie mogłam ciągnąć tej znajomości, bo w końcu prawdopodobnie nigdy się nie zobaczymy. Już chciałam to zrobić, lecz usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Ludzie, dopiero 11! Nie budźcie człowieka tak rano! - po kilku natarczywych dźwiękach jednak postanowiłam zwlec się do drzwi i załatwić sprawę jak najszybciej, bym mogła jeszcze pospać. Z niechęcią,  iście zawodową szopą na włosach i w cudnej piżamie w serduszka otworzyłam drzwi i natychmiast tego pożałowałam. Za drzwiami stali: kujon z  fryzurą aktualnie przypominającą moją, Tomek, Krysti, Seba i M... Znaczy, tylko oni. Wszyscy byli wpatrzeni we mnie, jak w obrazek. " Boże, daj mi szlafrok!" Nagle zza zakrętu wyszedł mój... tato? I mama w ciąży? Nieeee... Pojawiła się również Werka i... zaczęła obłapiać się z Sebą! Nieeee!!!
Obudziłam się z wrzaskiem, słysząc dzwonek do drzwi. Narzuciłam na siebie szlafrok, dla pewności, i w biegu wygładziłam fryzurę. Otworzyłam drzwi.
- Patryk!!! - wprost nie posiadałam się ze szczęścia, gdy ujrzałam mojego starszego braciszka!
- Magdulińska!!! - on chyba czuł to samo.
- Co tu robisz? Miałeś być w Warszawie!
- Mam... powiedzmy, sprawę do obgadania z mamą.
- Wiesz, nie ma jej. Wejdź.
W chwili, gdy kończyłam się przebierać, do domu wpadła... Nie, to nie jest dobre określenie. Wgalopowała na 15-centymetrowych szpilkach nasza mamusia.
- Patrico! Zobaczyłam twój wóz pod domem i przyleciałam uściskać mojego pierworodnego!
Dałam im spokój, w końcu nie widzieli się przez rok.
Gdy ponownie postanowiłam do nich dołączyć, coś kazało mi się zatrzymać i posłuchać:
-...i ona, wiesz...
- Ale to twoje?
- Tak, robiłem test.
-Jak możesz tego nie pamiętać?
- Mamo, byłem pijany, wiesz, jak to jest...
- A znasz ją w ogóle?
- Nie. W środę zobaczyłem ją na trzeźwo po raz pierwszy, jestem pewien.
- I jeśli nie zostaniesz, to wytoczy Ci proces? A ona się sprzeciwiała, no, TEMU?
-Upiera się, że tak, ale świadkowie twierdzą, że była chętna.
- Pogadaj z nią, może...
Nie mogłam już wytrzymać.
- O co chodzi? - wparowałam do kuchni, jakby nigdy nic.
- No bo... - Patryk zaczerwienił się.
- Upił się i przespał się z jakąś laską. A teraz ona chce mu wytoczyć proces, bo jest w ciąży i uznała to za gwałt, chociaż się nie opierała. Ma dobrego adwokata, więc musimy coś z Patryczkiem wymyślić. - Moja kochana mama, jak zawsze taka delikatna i pozbawiona skrupułów.
- Jestem!!! - klon naszej mamy i moja jedyna (dzięki Bogu i za to) trzynastoletnia siostrunia wpadła z dość głośnym okrzykiem do domu, przy okazji dzikim gestem zwalając wazon ze stolika, który stał w korytarzu.
- Agacia!!! - Patryk, wybawiony z opresji, rzucił się jej w objęcia.
Chwilę później, we czwórkę siedzieliśmy w kuchni, próbując pomóc Patrykowi. Chciałabym, by był tu tato, on wiedziałby, co zrobić. W końcu był prawnikiem. Niestety, już od kilku lat musimy radzić sobie bez niego.
Była wiosna, kilka lat temu. Tato zadzwonił z konferencji w Wietnamie z wiadomością, że za kilka godzin ma samolot i już niedługo zobaczy swoje dzieciołki. Niestety, to nie był szczęśliwy dzień. Pilot samolotu, którym leciał, stracił kontrolę nad urządzeniem i... Chyba nie trzeba tłumaczyć. Najgorzej zniosła to Agacia, bo miała tylko 6 lat, a dzieciom piekielnie trudno rozstać się z bliskim. Moja mama coś o tym wie, bo jej rodzice rozwiedli się, gdy była zaledwie ośmioletnią dziewczynką. Nie wiedziała, co się dzieje. Babcia ciągle od niej uciekała, a dziadek... Krótko mówiąc, wyrwał swojej córce walizkę z rąk i zatrzasnął drzwi.
W każdym razie, wymyśliliśmy, że Patryk spróbuje dogadać się z tą babką. Może ją udobrucha. Możemy tylko czekać...

3 komentarze:

  1. Ale CZAT!;D Czytałam to z takim bananem na twarzy, ze az brat sie mnie pytal co sie tak szczerze!!;p A i jeszcze CZEMU AGACIA!!?? -nienormalna;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyż zapytałam się mojej współwariatki, jak nazwiemy siostrę, a ona: Julka albo Agatka. A ja: Agatka, to się będzie Agacia szczerzyć xD

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne czekam na dalsze wydarzenia
    anonim2

    OdpowiedzUsuń