piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 4.

Rozdział 4.
(Ścieżka 04)
Od ostatniego spotkania wciąż myślałam o Tomku. Przed oczami widziałam tę chwilę, w której prawie się pocałowaliśmy, a w uszach słyszałam jego śmiech i słowa: "Uważam że jesteś świetną dziewczyną". Tego dnia byłam bardzo szczęśliwa, można powiedzieć, że uśmiech został przyklejony do mojej twarzy bardzo mocnym klejem. Rano wzięłam długi prysznic i zeszłam na śniadanie.
- Cześć mamuś! - zaświergotałam, i pocałowałam mamę w policzek. - Co dziś na śniadanko? Mam nadzieję, że coś pysznego, jestem bardzo głodna. - pogłaskałam się po brzuchu i zaczęłam zaglądać do wszystkich garnków i szafek znajdujących się w kuchni. Zatrzymałam się na dłużej przed lodówką i patrzyłam się w jej wnętrze jak w obraz.
- Co ty się tak wgapiasz w tą lodówkę? - Ser chcesz zabić wzrokiem, a może mleko ma się zsiąść na twój widok? - zapytała na mnie mama i spojrzała z politowaniem.
- A nawet gdyby, to co? - uśmiechnęłam się do mojej rodzicielki.
- Nie nic, ale uważaj, żeby cię do kryminału nie wsadzili, bo nie chcę cię w więzieniu odwiedzać.
Uśmiechnęłyśmy się chytrze do siebie.
- Co ty taka szczęśliwa dziś jesteś?
- Dlaczego tak uważasz? 
- Bo jesteś dziwnie szczęśliwa. Uśmiechasz się, śpiewasz, nie oburzasz się na mnie. Czy ja o czymś nie wiem?
- Mam swoje powody.
- A zdradzisz mi te powody?
- Na razie nie. Może kiedyś... - spojrzałam w okno. Wyobraziłam sobie, że nie znajduję się w kuchni, tylko w tamtym przepięknym parku, a zamiast okna przede mną stoi ten piękny niebieskooki blondyn.
- Magda, Madziu, Magdaleno! - mówiła mama, lecz ja słyszałam tylko ciche pomrukiwanie. Byłam zbyt pochłonięta moją fantazją. 
- Serowy zabójco! - krzyknęła mama.
- Co się stało? - ocknęłam się. - Aaaaa, sorki, już wracam do żywych.
- Całe szczęście, bo zaczęłam się o ciebie martwić.
- Dobrze, ja idę po laptopa i zaraz wrócę. Poczłapałam mozolnym krokiem do swojego pokoju, wzięłam leżącego tam laptopa, koc, słuchawki i poduszkę, a na nogi wsunęłam ciepłe kapcie z króliczymi uszami. "To trochę więcej rzeczy niż planowałam" -pomyślałam. Okryłam się kocem, słuchawki wzięłam w rękę, w której trzymałam również zasilacz do laptopa, poduszkę w zęby, a tę rzecz przed która zamierzałam marnować sobie dzisiaj życie, pod pachę. Domyślałam się, że wyglądałam komicznie. Przy wychodzeniu z pokoju musiałam sobie pomóc nogą, gdyż niestety wszystkie inne kończyny miałam zajęte, a głową drzwi nie będę otwierać, no przepraszam bardzo, chcę zatrzymać jeszcze resztkę pozostałej inteligencji po wieloletniej edukacji w szkołach publicznych. Po schodach schodziłam mozolnie i bardzo ostrożnie, aby któraś z rzeczy nie doznała trwałego uszkodzenia. Gdy w końcu doczłapałam do kanapy, zauważyłam, że mama patrzyła na mnie i śmiała się z moich wygibasów.
- Ło?! - Miało być "co?!", ale poduszka, którą trzymałam w zębach, umiejętnie uniemożliwiała mi wyraźne mówienie.
- Nic, po prostu wyglądasz jak nienajedzony Superman.
- Ha ha! Bardzo śmieszne.
- Dobrze, już przestaję, tylko mam prośbę, zanim na stałe zamieszkasz na kanapie zbierz swoje ubrania z łazienki na dole.
- Dobrze, już idę. - W tym momencie pokazałam mamie język, na co ona odpowiedziała mi tym samym i obie uśmiechnęłyśmy się do siebie. Znów żółwim tempem powlekłam swe ledwo żywe ciało do łazienki. Pośród tych wszystkich ciuchów znajdowała się spódnica, a z jej kieszeni wystawała karteczka, którą wczoraj znalazłam w skrzynce pocztowej. Ponownie przeczytałam jej treść. "Będę pamiętać ciebie zawsze...". Te słowa napawały lekkim przerażeniem, ale mimo wszystko zapadły mi w pamięć. Wzięłam tę stertę ubrań, a karteczkę włożyłam do kieszeni. Po wykonanej misji wróciłam zalegać na kanapie, sięgnęłam do kieszeni po liścik i podeszłam do mamy, nie pokazując co ukrywam w dłoni.
- Widziałaś może kogoś, kto kręciłby się wczoraj koło naszej skrzynki pocztowej?
- Widziałam. Tydzień temu był to listonosz,  dwa tygodnie temu pani Basia, nasza sąsiadka, a przed wczoraj był to znów nasz listonosz. A...
- Mamo! Spokojnie! Chodziło mi o wczoraj! Wczoraj! Rozumiesz?
- Spokojnie, nie bulwersuj się tak. Nie, wczoraj nikogo nie widziałam. A co?
- Nie nic po prostu się pytam. - Po tych słowach znów poszłam urządzać nowe mieszkanie na kanapie i zastanawiać się nad nadawcą tej karteczki. Po chwili wymyśliłam że może być to sprawka kilku osób. Mógł być to ten kujonek od szopy, mógł być to też Tomek albo... nie! Jak ja mogłam o nim pomyśleć! Nigdy więcej! Mój były, Maciek. Związek z nim zaliczam do udanych, naprawdę to były jedne z lepszych dni jakie mnie spotkały, jednak ostatnie momenty naszego "bycia" już nie. Najchętniej zapomniałabym o nim i o tych wszystkich chwilach które z nim spędziłam. Znienawidziłam się za to, że wtedy o nim pomyślałam. Po chwili ponownego obrzydzenia i zastanawiania się stwierdziłam, że mógł być to czyjś głupi wybryk. Dość miałam myślenia na dziś, włączyłam laptopa i utworzyłam konferencję na Skypie. Spędziłam tak dobre trzy godziny. Później powlokłam się do pokoju ponieważ miała mnie odwiedzić Weronika, gdyż zamierzałyśmy pójść razem na zakupy. Takie ostatnie, pożegnalne, wspólne. Uważałam to za genialny pomysł, zresztą nie tylko ja, ale myśl, że będą to moje ostatnie zakupy z Werką, trochę mnie dobiła. Podeszłam do szafy i zaczęłam wybierać ubranie na wieczór. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi i terkotanie mojej mamy na widok Weroniki.
- Hej młoda, jak gotowa?
- Hej. I nie młoda, starucho ty!
- Jestem od ciebie trzy tygodnie starsza i już wyzywasz mnie od staruch! No weź nie bądź taka! - uśmiechnęła się.
- No co ty. Wiesz, ja mam ten sam problem z moją przyjaciółką. - wyszczerzyłam się.
- Zęby to dentyście pokazuj.
- Ha ha! Bardzo śmieszne. A teraz pomóż wybrać mi coś na dzisiejszy wieczór.
- Nie panikuj, idziemy dopiero wieczorem.
- Czy ty widzisz, jak ja wyglądam?
Weronika obleciała mnie wzrokiem od góry do dołu.
- No rzeczywiście, mój zombiaczku,  nie wyglądasz za ciekawie, ale zaraz coś poradzimy. - Podeszła do szafy i wskazała palcem na czarną koszulkę, szarą bluzę z Nike i czerwone rurki. Udało się jej skompletować całkiem ładny zestaw, podziwiam ją, ja zawsze uważałam że moja szafa jest uboga w ładne ubrania. Wybrałam się do łazienki aby ubrać się w wybrane ciuchy. Gdy wyszłam usłyszałam:
- Mrau, seksi kocica z ciebie. - wydarła się na cały dom i zaczęła śmiać.
- No dzięki, kłamco. - Po tych słowach zaczęłam związywać włosy.
- Nie! Co robisz?! Zwariowałaś?! Niedługo wyjeżdżasz do Anglii i nie pokażesz się ludziom w rozpuszczonych włosach? Już mi je rozpuszczaj!
- Tak jest!
Potem wyszłyśmy na przystanek. Jechałyśmy starym rozklekotanym autobusem. Spojrzałam w bok. Zobaczyłam tego kujona od szopy. Oh My God! Nie! On mnie śledzi! Po chwili autobus zatrzymał się i głośno zasapał.
- Och! Jesteśmy na miejscu.
- Nareszcie! - wykrzyczałam. Wypadłyśmy z autobusu, a przed sobą zobaczyłyśmy galerię handlową.
- Zanim cokolwiek powiesz, chcę żebyśmy dzisiaj zaszalały.
- Co, wypijemy herbatę z trzema łyżeczkami cukru? - popatrzyłam na nią pobłażliwie i zaczęłam przedrzeźniać entuzjazm Werki.
- Taa...  Nie. Otóż w planie są zakupy zakupy i jeszcze raz szalone zakupy!
- Dobrze, ale nie robimy zakupów cały wieczór. Obiecaj mi, że pójdziemy na kawę.
- No dobrze. - uśmiechnęłyśmy się znów do siebie i ruszyłyśmy w stronę galerii. Po wejściu ujrzałyśmy wszędzie banery i plakaty z wielkim napisem "Przecena nawet do 50%!", i inne tego typu. Zaczęłyśmy chodzić po sklepach i przymierzać mnóstwo ciuchów. Podczas tej bieganiny pomogłam nawet pewnemu Anglikowi. Zauważyłam wtedy, że ten kurs, na który zapisałyśmy się z mamą, się przydał. Po skończonych zakupach wyszłyśmy z galerii i po drodze kupiłyśmy kawę. W końcu gdzieś usiadłyśmy i zaczęłyśmy przeglądać swoje zdobycze, od razu się niektórymi wymieniłyśmy. Tego wieczoru kupiłam mało rzeczy w swoim stylu, w ogóle  większą cześć moich zakupów stanowiły wybory Werki. Ruszyłyśmy w stronę domu, ponieważ zaczęło się już robić chłodno, po drodze snułyśmy już plany na temat kolejnego wypadu, tym razem w Londynie. Szłyśmy dosyć szeroką alejką. Gdy mijałyśmy wejście do Housa, pomyślałam o nadawcy tajemniczej karteczki. Nagle zderzyłam się z kimś i ... poczułam, że coś cholernie gorącego rozlewa mi się na bluzie!!! Kawa!!! Miałam ochotę walnąć tego kogoś w twarz! Podniosłam głowę i już miałam się zamierzyć, aż nagle...
- Och przepraszam, nie chciałem! Nic ci nie jest? Strasznie przepraszam! Parzy? - Przede mną stał wysoki, ciemnowłosy chłopak. Jego okulary sprawiały wrażenie powagi, lecz figlarne, rozbiegane, ciemnobrązowe, prawie czarne oczy przekonały mnie, że taki nie jest. Nie mogłam uchwycić więcej detali z wyglądu, gdyż miał na sobie najbardziej żarówiastą koszulkę, jaką w życiu widziałam.
- Wytrę cię! Nic nie boli? Przeziębisz się! Nie wiem jak to się stało! - Nawał słów wypowiedzianych przez niego mnie przytłaczał. Jednak pozwoliłam się wytrzeć, to było miłe. Werka patrzyła na nas z zachwytem.
- Naprawdę nie chciałem! Tak mi przykro! Odkupię ci tą bluzę! Albo wypiorę W Perwollu!
- Jak zrobisz to w Vanishu, będzie lepiej. - zaśmiałam się.
- Naprawdę nie wiem jak to się stało, zamyśliłem się!
- Dobrze, mógłbyś przestać trajkotać? Jestem Magda i ŻYJĘ!!! - Czemu powiedziałam mu, jak mam na imię?
- No właśnie brat, ogarnij się trochę. Magda pomyśli, że jesteś wariatem. - odezwał się ktoś z tyłu, z jego wypowiedzenia wywnioskowałam, że był to chyba brat tego roztrzepanego.
- Och, to dobrze. Ale jesteś pewna? Ja ci to wypiorę! Naprawdę przepraszam! Nigdy wcześniej nic takiego mi się nie przytrafiło! Mam na imię Krystian. Ale dobrze się czujesz? Nie masz mdłości lub bólów głowy?
- Nie panikuj! Jest dobrze!
- Uff... może w ramach rekompensaty dasz się namówić na zapiekankę? Pewnie po tym wszystkim się nie zgodzisz...
- A wiesz co, z chęcią. A co mi tam!
- To może jutro o 19:00? Pasuje ci? Bo jak nie to przełożymy, ale tak mi zależy, żeby ci to wynagrodzić.
- Znów zaczynasz trajkotać, ale tak, pasuje mi jutro. - uśmiechnęłam się.
- To jutro o 19:00 w tym miejscu. Ok??
- Dobrze, cieszę się.-Spojrzałam na Krystiana, był cały czerwony. Urocze.
- Magda, musimy już iść. - Werka szturchnęła mnie w ramię.
- Dobrze, już idziemy. Pa chłopcy. - zaczęłyśmy się oddalać. Gdy odchodziłyśmy, spojrzałam jeszcze za siebie, Krystian z tym drugim dalej tam stali. Czarnooki chyba nie wierzył w to, co się stało.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Tak się czułam pisząc ten post ~ I'm Fucking Unicorn ♥
Hie hie xD

8 komentarzy:

  1. JEEEEEEEEEEEEEEEEEEJ!!!!!! Świetny! Czy pisałam już, że was kocham!? Jesteście boskie!;D Nic dodać, nic ująć! - nienormalna;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Potwierdzam wypowiedź Kociaukę :p!!!Wczoraj,wyjątkowo, podczas pisania odcinka, to nie ja chichrałam się, jak najęta, tylko ona! Na dowód, część naszej konwersacji:
    Kociaukę :p: Zobaczymy :d
    22:04
    To Krystian może być z bratem kiedy on wpadnie na Magdę

    bo mam plan

    ja: Najpierw napisz jaki

    Kociaukę :p: hiheiehiehieheiheiheiheiheihie
    22:05
    ja: Dodołak!!! Bo ci dragi ogranicze xD

    Kociaukę :p: Nie xD

    Obiecujemy, że życie Magdy nabierze szybszego tempa(o ile to możliwe) już niedługo!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Krejzolki!;* Czemu zmieniłyście nazwe bloga!? Tamta była super!;(

    OdpowiedzUsuń
  4. Zmiana nazwy była wynikiem siedzenia do 4 nad ranem na laptopie, więc odbyło się to bez konsultacji z Rainbow :D

    OdpowiedzUsuń
  5. perwol, vanisz genialne moje wariatki ;D
    anonim2

    OdpowiedzUsuń
  6. kocham, kocham, kocham i jeszcze raz kocham.. ! <33 Świetne i już nie mogę się doczekać dalszych losów Magdy i jej ,,chłopaków'' :D
    Będę was obserwować;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj jak miło. Cieszymy się niezmiernie prawda Rainbow? :3 :********

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy się cieszę??? To tak samo, jakby zapytać Pawła, czy chce pączka. OCZYWIŚCIE, ŻE TAK!!! I z tej radości dostałam weny, więc MOŻE niedługo będzie kolejny odcinek...

    OdpowiedzUsuń