Zgodnie z obietnicą - odcinek. Dziękujemy Wam za PÓŁ TYSIĄCA wejść!!!
Rozdział 11.
(Ścieżka 15)
Wigilia. Uwielbiam ją. Ta rodzinna atmosfera, rozmowy typu "A co tam Walduś u ciebie?", które prędzej czy później i tak schodzą ta politykę, pogodę i marudzenie "jakie to w tej Polsce zadupie". Ale teraz będzie inaczej, przynajmniej częściowo. Wszyscy przyjadą do nas! Cieszyłabym się, ale Werka odwołała przylot, z powodów rodzinnych. Dotąd mówiłyśmy sobie wszystko, ale, jak widać, coś się zmieniło.
Cały ranek spędziłam z moim bohaterem. Nawet mama i Agacia nam nie przeszkadzały, ale to tylko dlatego, że przygotowywały jedzenie. Musiałam wyjść z domu, niedługo miał przyjść czas na karpia, nienawidziłam tego. Nigdy na to nie patrzyłam, zawsze wtedy wychodziłam z przyjaciółkami, byleby nie widzieć, nie słyszeć i po prostu nie myśleć o tym. Dziś Brad zaprosił mnie do siebie, zgodziłam się. Miałam poznać jego rodzinę, ale wyszło na to, że obecny będzie tylko jego brat, Kevin.
Fields'owie mieszkali na podobnym pustkowiu, co ja. Weszliśmy do domu. Od razu napadł nas brat:
- Hej! Jestem Kevin! Ty pewnie ta Magda, Madzia, Madziunia, Magdusia, Moje Kochanie, co? Tak cię nazywa mój słodziaśny młodszy braciszek, uciupuciu! - chciał się rzucić do Brada i wytargać go za policzki, jak to robią babcie.
- Uspokój się, Kev! Magdę mi wystraszysz!
- Nie, fajnie jest. - uśmiechnęłam się do obu Fields'ów
- A jak długo się znacie?
- No, tak z 5 miesięcy. - przytuliłam się do Brada.
- 5 miesięcy? Bradi, widzę, że zabierasz się za nią, jak za sprzątanie pokoju! Jak tak dalej pójdzie, to Madzia umrze dziewicą!
Wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Brad zaczerwienił się i pociągnął mnie za sobą do swojego pokoju. Gdy wchodziliśmy po schodach, Kev zawołał:
- No, ja myślę! W końcu bierzesz się do roboty! Nie będę podsłuchiwał, obiecuję! Pamiętaj, tylko, że masz cienkie drzwi!
Wpadliśmy do pokoju Brada śmiejąc się, aż nas brzuchy bolały:
- Przepraszam Cię za Kevina! On taki z natury!
- Nie przepraszaj, on jest super! Dawno się tak nie uśmiałam!
Kilka minut wciąż się śmialiśmy, aż w końcu nam się znudziło.
- Jak ty powaliłaś wczoraj tego typka? Nie widziałem jeszcze nigdy żadnej dziewczyny w takiej akcji!
- Czytam książki. No i oglądam filmy z Jackiem Chanem! Sama nie wiem, to przyszło naturalnie, taki instynkt samozachowawczy.
- Wow, jestem pod wrażeniem!
- Ty? A co ja mam powiedzieć? Ty powaliłeś dwóch, a potem jednego jeszcze raz! Jesteś moim bohaterem!
Położyliśmy się na łóżku i wtuliliśmy w siebie.
- Zrobiłem to, bo wiele dla mnie znaczysz! Każdy facet zachowałby się tak dla swojej dziewczyny!
Drzwi do pokoju się otworzyły i ujrzeliśmy głowę Kevina:
- Co, gołąbeczki? Tak się wtuliliście, że przez chwilę myślałem, że to tylko nasz grubszy Bradi! Już się bałem, że Cię połknął!
- Ja? To ty wżerasz wszystko, co się rusza!
- Nie, no. Aż takich ograniczeń to ja nie mam, wiesz?
Znowu zaczęliśmy się śmiać.
- Ja wychodzę do miasta i szybko nie wrócę! Wiecie, co macie robić? Popatrzył na nas jednoznacznym wzrokiem i wyszedł.
- Zazdroszczę ci brata!
- Serio? Zawsze twierdziłem, że takich jak on to tylko do klatki i wywiesić kartkę:" Nie karmić!"
- A mnie byś zamknął? - popatrzyłam na niego z uśmiechem.
- Może...
- Może? Ja ci dam! - zaczęłam go okładać poduszką.
- Pozwól mi dokończyć! Zamknąłbym Cię, pod warunkiem, że wszedłbym tam z tobą!
- A, to zmienia postać rzeczy. - zauważyłam ze śmiechem.
- Zamknąłbym się tam z tobą i nie wychodził.
- A co byśmy robili?
- Nie jestem pewien, czy Kev nie zrobił tu jakiegoś podsłuchu, więc powiem ci na ucho...
- No, dawaj!
- Wiesz, co bym zrobił? Jadłbym z tobą żelki, a Kev niech się domyśla i wymyśla różne scenariusze. - szepnął mi do ucha a ja cicho zachichotałam.
- Heh! Uwielbiam twoje pomysły!
- A co jeszcze we mnie uwielbiasz? - spojrzał z zawadiackim uśmieszkiem.
- Hm... twoje cudne oczy, włosy, twój sześciopaczek, który wygląda na taki z promocji...
- Hej!
- Tylko się droczę!. A co ty we mnie uwielbiasz?
- Hm... Ciężko będzie...
- Ej! Byłam milsza!
- Daj mi dokończyć, kobieto! Ciężko będzie wybrać poszczególne rzeczy, bo ja cię całą uwielbiam!
- Dobra odpowiedź, kontynuuj!
- Ej! Ty też się nie wysiliłaś!
- Jak to nie? Wysiliłam się na tą promocję! - usiadłam na nim okrakiem i przyparłam do ściany - Mów dalej co we mnie uwielbiasz, moje ty cudo, albo przygrzmocę ci poduszką!
- Czy to jest szantaż??? - jednym szybkim ruchem przewrócił mnie tak, że teraz on siedział na mnie. - A jeśli nie?
- To Kevin nie usłyszy tego, czego tak bardzo pragnie...
- Czyli czego?
- Wołania pełnej lodówki. Bo nie zrobisz zakupów, dopóki ja cię nie wypuszczę.
- Co... - jednym ruchem zrzuciłam go z siebie, podbiegłam do drzwi i zamknęłam je na klucz. - Mam dziś ochotę na...
- Na co??? - Brad chyba miał nadzieję na coś...
- Chyba na... tosty!
- Bardzo zabawne, a teraz chodź tu moja księżniczko!
- Nie! - wrzasnęłam i wypadłam z pokoju, zamykając go na klucz. Nie wiem, czemu to zrobiłam, ale byłam szalona! - usłyszałam, jak Brad dobija się z tyłu do drzwi i po chwili:
- Jak nie to nie, nie użyję mojej tajnej broni!
- To znaczy?
- Zobaczysz...
- Nie wypuszczę cię, dopóki mi nie powiesz.
- To ci nie powiem, a czy mogłabyś mi zrobić tosty, mój ty misiu pysiu? - zaśmiał się. Wiedział doskonale, że kocham, jak tak do mnie mówi, chociaż było to trochę w stylu tych przesłodzonych parek na pokaz.
- Może, nie wiem. - uśmiechnęłam się.
- No weź. Nie dość że umieram z tęsknoty, to jeszcze z głodu.
Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju.
- Teraz już nie umrzesz z tęsknoty. - usiadłam na kolanach Brada.
- Ale z głodu tak. - zrobił minę małego, głodnego szczeniaczka.
- To na mnie nie działa. - powiedziałam i pocałowałam mojego ukochanego w policzek.
- A to? - zapytał chytrze i zaczął mnie łaskotać.
- Nie, przestań, proszę. - przestał.
- To jak będzie? Umrę czy nie? Od ciebie zależy, czy będę żył.
- No dobrze. Z czym chcesz te tosty?
- Zaskocz mnie. - pocałował mnie w nos. Lubiłam to, te pocałunki były szczere i delikatne.
Wyszłam na korytarz. Na drzwiach do pokoju Kevina zobaczyłam tabliczkę z napisem "Pokój Kevina. Wchodzić tylko z dużą porcją jedzenia!" Prychnęłam ze śmiechu. Po przygotowaniu przekąski postanowiłam wrócić do Brada. Zobaczyłam, że trzyma w ręku plik notatek i coś pisze, odłożyłam talerz. Wyrwałam mu je i zaczęłam uciekać. Brad gonił mnie po całym domu, w końcu złapał mnie i zaczął łaskotać, próbując odzyskać notatki. Zerknęłam na jedną z kartek i zobaczyłam pełno nut, a na górze tytuł: "She's the one". Popatrzyłam na Brada, on uśmiechnął się i powiedział:
- To miała być niespodzianka...
Pisnęłam z radości i rzuciłam mu się w ramiona. Tak mocno go przytuliłam że upadliśmy na kanapę. W tym momencie wszedł Kevin:
- Co tam? - spojrzał na nas. - Widzę, że się rozkręcacie! - znów wybuchnęłam śmiechem.
- No dobrze nie przeszkadzam wam. - Kev poszedł do pokoju ze swoją dobrą znajomą, szynką. Słyszałam, że po nosem podśpiewywał: " Magda i Brad zakochana para...". Przerwał, gdy dostał poduszką w głowę.
Spędziłam z Bradem resztę dnia, w końcu trzeba było wracać do domu.
Kolacja wigilijna minęła w spokoju. Zjechała się cała rodzina: od babć, dziadków, po Patryka i Reginę, która miała za tydzień termin porodu.Około 22 poszliśmy do kościoła, bo mama się martwiła, że nie znajdzie potem miejsca, a na 15 - centymetrowych szpilkach to ona długo nie pociągnie.
W końcu jakoś dotrwaliśmy do 23:58, ale wyczuwało się napięcie i kompletny zaduch, ufff.
Wybiła północ. Księża właśnie wchodzili na ołtarz, gdy nagle w ławce za nami zapanowało poruszenie. Obróciłam się.
- Co się dzieje?
- Tak jakby... Ufff... Wody mi odeszły...
Wyrwaliśmy się wszyscy z ławek i popędziliśmy w stronę wyjścia, wszyscy się na nas patrzyli. Wow, nie ma to jak rodzić w tym samym czasie co Maryja!
Oczekiwanie pod salą porodową ciągnęło się w nieskończoność, był tam tylko Patryk, Regina, no i lekarze. Rano przyjechał Brad.
- Jak tylko się dowiedziałem, przyjechałem. Nie spałaś?
- Ani trochę (zieeeew). Od tego siedzenia, nie czuję już tyłka!
Usiadł obok mnie.
- Biedaczka! Chodź tu. - posłusznie usiadłam mu na kolanach i natychmiast zasnęłam.
Obudziłam się chyba koło 20, byłam tam tylko ja, Brad i mama.
- Gdzie reszta?
- Wrócili do domu, chcieli pospać. Ty też możesz iść.
- Nie, poczekam. - Przytuliłam się do Brada i znów zasnęłam, ale po kilkunastu minutach zostałam obudzona przez dziki wrzask mojej rodzicielki:
- O Boże! Madziaaaaa! Mam wnukaaaa! Synek ma Patryczka!!! Znaczy Patryczek ma synka!!!
Gdy już wszyscy doszli do siebie, czyli 26 grudnia rano, zdecydowaliśmy, że do naszej rodziny dołączył Jacuś.
Fields'owie mieszkali na podobnym pustkowiu, co ja. Weszliśmy do domu. Od razu napadł nas brat:
- Hej! Jestem Kevin! Ty pewnie ta Magda, Madzia, Madziunia, Magdusia, Moje Kochanie, co? Tak cię nazywa mój słodziaśny młodszy braciszek, uciupuciu! - chciał się rzucić do Brada i wytargać go za policzki, jak to robią babcie.
- Uspokój się, Kev! Magdę mi wystraszysz!
- Nie, fajnie jest. - uśmiechnęłam się do obu Fields'ów
- A jak długo się znacie?
- No, tak z 5 miesięcy. - przytuliłam się do Brada.
- 5 miesięcy? Bradi, widzę, że zabierasz się za nią, jak za sprzątanie pokoju! Jak tak dalej pójdzie, to Madzia umrze dziewicą!
Wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Brad zaczerwienił się i pociągnął mnie za sobą do swojego pokoju. Gdy wchodziliśmy po schodach, Kev zawołał:
- No, ja myślę! W końcu bierzesz się do roboty! Nie będę podsłuchiwał, obiecuję! Pamiętaj, tylko, że masz cienkie drzwi!
Wpadliśmy do pokoju Brada śmiejąc się, aż nas brzuchy bolały:
- Przepraszam Cię za Kevina! On taki z natury!
- Nie przepraszaj, on jest super! Dawno się tak nie uśmiałam!
Kilka minut wciąż się śmialiśmy, aż w końcu nam się znudziło.
- Jak ty powaliłaś wczoraj tego typka? Nie widziałem jeszcze nigdy żadnej dziewczyny w takiej akcji!
- Czytam książki. No i oglądam filmy z Jackiem Chanem! Sama nie wiem, to przyszło naturalnie, taki instynkt samozachowawczy.
- Wow, jestem pod wrażeniem!
- Ty? A co ja mam powiedzieć? Ty powaliłeś dwóch, a potem jednego jeszcze raz! Jesteś moim bohaterem!
Położyliśmy się na łóżku i wtuliliśmy w siebie.
- Zrobiłem to, bo wiele dla mnie znaczysz! Każdy facet zachowałby się tak dla swojej dziewczyny!
Drzwi do pokoju się otworzyły i ujrzeliśmy głowę Kevina:
- Co, gołąbeczki? Tak się wtuliliście, że przez chwilę myślałem, że to tylko nasz grubszy Bradi! Już się bałem, że Cię połknął!
- Ja? To ty wżerasz wszystko, co się rusza!
- Nie, no. Aż takich ograniczeń to ja nie mam, wiesz?
Znowu zaczęliśmy się śmiać.
- Ja wychodzę do miasta i szybko nie wrócę! Wiecie, co macie robić? Popatrzył na nas jednoznacznym wzrokiem i wyszedł.
- Zazdroszczę ci brata!
- Serio? Zawsze twierdziłem, że takich jak on to tylko do klatki i wywiesić kartkę:" Nie karmić!"
- A mnie byś zamknął? - popatrzyłam na niego z uśmiechem.
- Może...
- Może? Ja ci dam! - zaczęłam go okładać poduszką.
- Pozwól mi dokończyć! Zamknąłbym Cię, pod warunkiem, że wszedłbym tam z tobą!
- A, to zmienia postać rzeczy. - zauważyłam ze śmiechem.
- Zamknąłbym się tam z tobą i nie wychodził.
- A co byśmy robili?
- Nie jestem pewien, czy Kev nie zrobił tu jakiegoś podsłuchu, więc powiem ci na ucho...
- No, dawaj!
- Wiesz, co bym zrobił? Jadłbym z tobą żelki, a Kev niech się domyśla i wymyśla różne scenariusze. - szepnął mi do ucha a ja cicho zachichotałam.
- Heh! Uwielbiam twoje pomysły!
- A co jeszcze we mnie uwielbiasz? - spojrzał z zawadiackim uśmieszkiem.
- Hm... twoje cudne oczy, włosy, twój sześciopaczek, który wygląda na taki z promocji...
- Hej!
- Tylko się droczę!. A co ty we mnie uwielbiasz?
- Hm... Ciężko będzie...
- Ej! Byłam milsza!
- Daj mi dokończyć, kobieto! Ciężko będzie wybrać poszczególne rzeczy, bo ja cię całą uwielbiam!
- Dobra odpowiedź, kontynuuj!
- Ej! Ty też się nie wysiliłaś!
- Jak to nie? Wysiliłam się na tą promocję! - usiadłam na nim okrakiem i przyparłam do ściany - Mów dalej co we mnie uwielbiasz, moje ty cudo, albo przygrzmocę ci poduszką!
- Czy to jest szantaż??? - jednym szybkim ruchem przewrócił mnie tak, że teraz on siedział na mnie. - A jeśli nie?
- To Kevin nie usłyszy tego, czego tak bardzo pragnie...
- Czyli czego?
- Wołania pełnej lodówki. Bo nie zrobisz zakupów, dopóki ja cię nie wypuszczę.
- Co... - jednym ruchem zrzuciłam go z siebie, podbiegłam do drzwi i zamknęłam je na klucz. - Mam dziś ochotę na...
- Na co??? - Brad chyba miał nadzieję na coś...
- Chyba na... tosty!
- Bardzo zabawne, a teraz chodź tu moja księżniczko!
- Nie! - wrzasnęłam i wypadłam z pokoju, zamykając go na klucz. Nie wiem, czemu to zrobiłam, ale byłam szalona! - usłyszałam, jak Brad dobija się z tyłu do drzwi i po chwili:
- Jak nie to nie, nie użyję mojej tajnej broni!
- To znaczy?
- Zobaczysz...
- Nie wypuszczę cię, dopóki mi nie powiesz.
- To ci nie powiem, a czy mogłabyś mi zrobić tosty, mój ty misiu pysiu? - zaśmiał się. Wiedział doskonale, że kocham, jak tak do mnie mówi, chociaż było to trochę w stylu tych przesłodzonych parek na pokaz.
- Może, nie wiem. - uśmiechnęłam się.
- No weź. Nie dość że umieram z tęsknoty, to jeszcze z głodu.
Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju.
- Teraz już nie umrzesz z tęsknoty. - usiadłam na kolanach Brada.
- Ale z głodu tak. - zrobił minę małego, głodnego szczeniaczka.
- To na mnie nie działa. - powiedziałam i pocałowałam mojego ukochanego w policzek.
- A to? - zapytał chytrze i zaczął mnie łaskotać.
- Nie, przestań, proszę. - przestał.
- To jak będzie? Umrę czy nie? Od ciebie zależy, czy będę żył.
- No dobrze. Z czym chcesz te tosty?
- Zaskocz mnie. - pocałował mnie w nos. Lubiłam to, te pocałunki były szczere i delikatne.
Wyszłam na korytarz. Na drzwiach do pokoju Kevina zobaczyłam tabliczkę z napisem "Pokój Kevina. Wchodzić tylko z dużą porcją jedzenia!" Prychnęłam ze śmiechu. Po przygotowaniu przekąski postanowiłam wrócić do Brada. Zobaczyłam, że trzyma w ręku plik notatek i coś pisze, odłożyłam talerz. Wyrwałam mu je i zaczęłam uciekać. Brad gonił mnie po całym domu, w końcu złapał mnie i zaczął łaskotać, próbując odzyskać notatki. Zerknęłam na jedną z kartek i zobaczyłam pełno nut, a na górze tytuł: "She's the one". Popatrzyłam na Brada, on uśmiechnął się i powiedział:
- To miała być niespodzianka...
Pisnęłam z radości i rzuciłam mu się w ramiona. Tak mocno go przytuliłam że upadliśmy na kanapę. W tym momencie wszedł Kevin:
- Co tam? - spojrzał na nas. - Widzę, że się rozkręcacie! - znów wybuchnęłam śmiechem.
- No dobrze nie przeszkadzam wam. - Kev poszedł do pokoju ze swoją dobrą znajomą, szynką. Słyszałam, że po nosem podśpiewywał: " Magda i Brad zakochana para...". Przerwał, gdy dostał poduszką w głowę.
Spędziłam z Bradem resztę dnia, w końcu trzeba było wracać do domu.
Kolacja wigilijna minęła w spokoju. Zjechała się cała rodzina: od babć, dziadków, po Patryka i Reginę, która miała za tydzień termin porodu.Około 22 poszliśmy do kościoła, bo mama się martwiła, że nie znajdzie potem miejsca, a na 15 - centymetrowych szpilkach to ona długo nie pociągnie.
W końcu jakoś dotrwaliśmy do 23:58, ale wyczuwało się napięcie i kompletny zaduch, ufff.
Wybiła północ. Księża właśnie wchodzili na ołtarz, gdy nagle w ławce za nami zapanowało poruszenie. Obróciłam się.
- Co się dzieje?
- Tak jakby... Ufff... Wody mi odeszły...
Wyrwaliśmy się wszyscy z ławek i popędziliśmy w stronę wyjścia, wszyscy się na nas patrzyli. Wow, nie ma to jak rodzić w tym samym czasie co Maryja!
Oczekiwanie pod salą porodową ciągnęło się w nieskończoność, był tam tylko Patryk, Regina, no i lekarze. Rano przyjechał Brad.
- Jak tylko się dowiedziałem, przyjechałem. Nie spałaś?
- Ani trochę (zieeeew). Od tego siedzenia, nie czuję już tyłka!
Usiadł obok mnie.
- Biedaczka! Chodź tu. - posłusznie usiadłam mu na kolanach i natychmiast zasnęłam.
Obudziłam się chyba koło 20, byłam tam tylko ja, Brad i mama.
- Gdzie reszta?
- Wrócili do domu, chcieli pospać. Ty też możesz iść.
- Nie, poczekam. - Przytuliłam się do Brada i znów zasnęłam, ale po kilkunastu minutach zostałam obudzona przez dziki wrzask mojej rodzicielki:
- O Boże! Madziaaaaa! Mam wnukaaaa! Synek ma Patryczka!!! Znaczy Patryczek ma synka!!!
Gdy już wszyscy doszli do siebie, czyli 26 grudnia rano, zdecydowaliśmy, że do naszej rodziny dołączył Jacuś.
Jestem pierwsza, jestem pierwsza. :D Jacuś>?? xD Skoro była już Werka to ja też chcę się tam znaleźć.!! Ale nie używając mojego wstrętnego imienia:p Fajny rozdział, bardzo fajny. Bardzo podoba mi się rola Kevina a w szczególności jego teksty ;D Mam nadzieję, że w następną sobotę będzie kolejny rozdział <3 - Świrs ;**
OdpowiedzUsuńZnajdziesz się, znajdziesz. Nawet wiem, jak... xD Domyślisz się, że to ty xD Kevin był moim pomysłem i teksty również :P Ja też mam nadzieję, że pokonam mojego wrodzonego lenia i skorektuję 12 rozdzialik do soboty xD
OdpowiedzUsuńAaaaaaa.... Już nie mogę się doczekać;P
OdpowiedzUsuńMeega zajebiste. ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział kocham ♥
Bella ;*
____________
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/
http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/
Dzięki za miłe słowa, to serio daje energię do dalszego pisania, pozdrowionka ;*
OdpowiedzUsuńHejka Wariatki!;* Wcześniej nie miałam możliwości dodania komentarza, dlatego tak W się cieszyła, ze jest pierwsza! Ale nie na na długo obiecuje!;d Co do opowiadania to Kevin jest zarombisty, lałam ze śmiechu, chyba razem z Magdą!;D Jesteście kochane! Jak wiecie dziś wieczorem ja i W wyjeżdżamy z naszej kochanej mieściny i do soboty będziemy żyć bez tego cuda, jakim jest internet. Więc nie będziemy miały dostępu do waszego ARCYDZIEŁA!;( (Chyba, że znajdziemy jakąś kafejkę internetową). Pozdrawiam was w imieniu swoim i mojej krejzolki W -nienormalna;*
OdpowiedzUsuńArcydziełem bym tego nie nazwała ;D
UsuńTo jest arcydzieło i proszę się nie kłócić z moją nienormalną. -_- ;D
UsuńBędziemy tęsknić, szczególnie, jak nikt nie będzie komentował... Bawcie się tam dobrze i nie pozabijajcie (to kieruję do naszej kochanej W)! Jak wrócicie, odcinek raczej na pewno będzie! Chyba nie ma osoby, która by nie polubiła Kevcia, on jest moją bratnią duszą xD !
OdpowiedzUsuńświetny blog ♡ Zapraszam do siebie dopiero zaczynam . !
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa, bloga na pewno odwiedzę :)
Usuń