czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 10.

To dla Was, kochani czytelnicy, z okazji dzisiejszego święta (nie żadnych Walentynek, bo ich nie obchodzimy, ale z okazji czwartku) - odcinek!!!

Rozdział 10.

(Ścieżka 12)
Czas mijał mi bardzo szybko. Zdążyłam już zapomnieć o wszystkich wydarzeniach z Polski. Liczyło się tylko tu i teraz. Ledwie się obejrzałam, a już był ostatni dzień przed feriami bożonarodzeniowymi. Niestety, Danielle zachorowała, a Brad spędził ten czas z rodziną. Pozostało mi tylko zadawać się z bliźniaczkami. Nazywałam tak żartobliwie Zoe i Dorothy. Nie słuchały mnie prawie wcale, o ile w ogóle dały mi dojść do głosu. Ale jednak dobrze spędzało mi się z nimi czas, nie nudziłam się. Tego dnia spacerowałyśmy po szkole, bo odwołano nam środkową lekcję, ale nie pozwolono wyjść z budynku. Świetnie. Słuchałam trajkotania bliźniaczek, gdy nagle przycichły. Nigdy im się to nie zdarzało, więc zaczęłam się rozglądać i szukać obiektu zainteresowania Zoe i Dorothy. Nagle usłyszałam ich szept:
- O Boże, to Mega Ciacho! Jiiiiiiiiiiiii!
- No co ty nie powiesz! OMG! Zaraz wybuchnę z radości! Jiiiiiiiii!
- On na nas patrzy! O Dżizas! Di, łap mnie, bo dłużej nie wytrzymam!
I nagle chyba wróciły do normy, bo obie wydarły się na calusieńką szkołę:
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Wojtek! Ożeń się z nami!!!
W końcu zrozumiałam o co im chodzi. I  w sumie innym dziewczynom także. Niedaleko nas stał chłopak. Czym one się tak zachwycały? Zlustrowałam go wzrokiem od głowy do stóp. Według mnie nie wyróżniał się niczym szczególnym, no może tylko tym, że chyba niezbyt podobało mu się takie zainteresowanie dziewczyn, więc zaczął uciekać. Całe stado licealistek pogalopowało za nim. I nagle zostałam tylko ja. Wow. Biedny chłopak. Ruszyłam na poszukiwanie Z i Di.
Kilka minut później namierzyłam je, bo usłyszałam dosyć głośnie wrzaski dobiegające od strony toalet. Zobaczyłam dziewczyny, które natychmiast do mnie przypadły:
- Nie widziałaś go? Bo ta niezdara Di znów go zgubiła!
- Niezdara? To ty go miałaś pilnować!
Zaczęły kłócić się dosyć głośno, a sekundę potem dołączyły się do nich pozostałe dziewczyny. Nagle, z prawej strony, zobaczyłam, wychylającą się zza rogu głowę tego chłopaka, zapewne Wojtka. Gdy napotkał mój wzrok, chciał znów uciekać, ale zorientował, się, że nie rzucam się jak szalona, więc jestem chyba po jego stronie. Wtedy pokazałam mu uniesiony kciuk i wydarłam się do dziewczyn:
- Pobiegł w stronę biblioteki! - Stado poleciało z wrzaskiem na drugi koniec szkoły.
- Możesz już wyjść.
- Dziękuję ci bardzo, nie wiem co bym zrobił. Raz, gdyby nie woźny, to napadłyby mnie w toalecie! Myślałem, że to im przejdzie.
- Spoko, nie ma za co, lubię pomagać ludziom.
- Naprawdę, jeszcze raz, stokrotne dzięki! Ja spadam, bo zaraz się zorientują, że mnie tam nie ma!
Wróciłam pod salę. Wow, jeszcze nigdy wszystkie dziewczyny nie były tak zgodne. Co one w nim widzą?
Zauważyłam Z i Di.
- Co to było? Czemu tak maltretujecie tego chłopaka?
- To nie jest jakiś tam chłopak! To Mega Ciacho! Nie widziałaś? To IDEAŁ! Te oczy, one po prostu hipnotyzują! Włosy! Ach! Raz chciałyśmy mu je uciąć i włożyć do szkatułki, ale jak się wszystkie za nim rzuciłyśmy z nożyczkami, to nas Dyro zatrzymał. A taka okazja była!
- No właśnie! - Dorothy przyznała rację Zoe.. - A do tego jest taki romantyczny, czuły, nie pije, nie pali i jest wierny!
- O tak! Raz, jak chodził z taką Jessicą, Boże, co to była za jędza, trzeba przyznać, mimo wszystko Ideał ma beznadziejny gust, no w każdym razie, jak z nią był, to latało za nim ze 100 dziewcząt, a on i tak tylko tą Jess zauważał! Na szczęście już skończyła szkołę!
- No więc, jeszcze jest dżentelmenem! I jest taki tolerancyjny! I broni dziewczyn, jak pies obronny!
- Trafne porównanie, bliźniaczko! Kiedyś, jak taki jeden zaczął obrażać taką jedną szarą myszkę, to Ideał się na niego rzucił! Normalnie jak mój piesek! Tyle, że on się rzucił na wujka, uch! Do dziś ma taką szramę na nodze! Nie rozumiem, jak chichuaua może tak pogryźć! Wujek wtedy miał pecha...
Wyłączyłam się kompletnie. Niech się zachwycają.
(Ścieżka 13)
Następnego dnia, Brad zadzwonił z wieścią, że ma bilety na mecz Anglia - Polska. Uwielbiałam nogę! A do tego zobaczę Polaków! Zgodziłam się.
Usiedliśmy na swoich miejscach, gra się rozpoczęła. Już w ciągu pierwszych pięciu minut, Polacy zdążyli wbić Anglii gola! Cieszyłam się jak durna! W połowie meczu, Brad nagle wstał i zaczął wymachiwać rękami na wszystkie strony. Skakał, krzyczał, zachowywał się, jakby miał kolonie czerwonych mrówek w tyłku! Wtedy na ekranie pod dachem stadionu zobaczyłam... siebie! I oczywiście, skaczącego Brada. Wtedy on obrócił się do mnie i...:
- Madziu, długo nad tym myślałem, od wtedy, na lotnisku! Od razu mnie zauroczyłaś! Czy... Czy chcesz być moją dziewczyną? - wszyscy zamilkli. Nawet sędzia ogłosił przerwę w grze, w końcu było 45 minut! Jednak piłkarze nie schodzili z boiska, bo patrzyli się na nas!
- Ja... - Dziewczyno! Co się z tobą dzieje? - TAK!!! Oczywiście, że tak! - rzuciłam mu się w ramiona, a tłum zaczął wiwatować. Dotąd widziałam takie sceny tylko na filmach, i do tego były to zaręczyny, ale ta moja wersja jest lepsza! 
Druga połowa meczu minęła dosyć szybko, przynajmniej dla mnie. Co z tego, że Anglicy wyrównali wynik? Teraz się to już nie liczyło! Byłam tam tylko ja i Brad...
Wyszliśmy ze stadionu, oczywiście byliśmy przytuleni. Nie mogłam opanować się ze szczęścia, cieszyłam się jak dziecko, zresztą nie tylko ja. Przy wyjściu minęliśmy jakąś parę, dziewczyna powiedziała, że zazdrości mi kochającego chłopaka i pożyczyła nam szczęścia. Zauważyliśmy, że jej chłopak zaczął się z nią droczyć i udawał zazdrość. Wyglądali uroczo. Postanowiłam, że pójdziemy najpierw do mnie a potem na spacer, musiałam zmienić trampki na coś wygodniejszego. Co może być wygodniejsze od trampek? Sama się sobie dziwię.
Jednak moje założenia nie sprawdziły się, Brad postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i stwierdził, że musi się mną nacieszyć, dlatego zostajemy w domu. Nasze stosunki względem siebie nie zmieniły się. Wcześniej droczyliśmy się ze sobą, biliśmy się poduszkami i troszczyliśmy się o siebie. Nic się nie zmieniło, z wyjątkiem tego, że mogliśmy mówić do siebie "kochanie, kotek, skarbie". To było piękne, dawno się tak nie czułam.
Wieczorem postanowiliśmy wybrać się na spacer. Brad zaprowadził mnie do parku. Było uroczo, same zakochańce. Teraz ja byłam jedną z nich. Usiedliśmy z Bradziem na ławeczce, wtuliłam się w niego. Milczeliśmy, napawaliśmy się szczęściem i sobą. Chyba spadł mu ciężar z serca, mi z resztą też.
- Wiesz co, bardzo się cieszę że się zgodziłaś. Długo się zastanawiałem, czy się zgodzisz, ale teraz wiem, że jestem wielkim szczęściarzem.
- Ja też . - uśmiechnęłam się i pokuliłam nogi, było mi chłodno.
- Chodźmy już bo mi się jeszcze przeziębisz.
-  Idę, już idę. - wstałam. Objęliśmy się i ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Było późno, wszyscy inni już sobie poszli, zostaliśmy tylko my. Stanęliśmy naprzeciwko siebie, popatrzyliśmy sobie w oczy i prawie się pocałowaliśmy. No właśnie, prawie. Nagle ktoś odciągnął Brada ode mnie, chłopak upadł na ziemię.
(Ścieżka 14)
- Ej! Co jest? - krzyknął.
- Nic, po prostu mam ochotę na twoją dziewczynę. - powiedział jakiś głos za mną i złapał mnie za ramiona.Stałam jak wryta. Widziałam tylko dwóch typów, jeden z nich przytrzymywał Brada a drugi dobierał się do mnie. Nie wytrzymałam. Uderzyłam go łokciem w brzuch, gdy się skulił i mnie puścił wbiłam mu palce między żebra, to podobno boli, jak cholera, gdy się dobrze wyceluje. Chyba mi się udało. Typek prawie leżał na ziemi. Jeszcze dla pewności strzeliłam go w pysk. Był obrzydliwy. Skąd ja znałam takie rzeczy? Muszę przestać oglądać te filmy z Jackie Chanem.
- Ty suko! - jakiś trzeci uderzył mnie w policzek. Rozpłakałam się i skuliłam się na ziemi. Zaczął się do mnie dobierać, jego obrzydliwe łapy dotykały moich pleców, ud i brzucha. Bałam się.
- O nie! - słyszałam że Brad krzyknął i wyrwał się dla osiłka, przy czym uderzył go pięścią w twarz, ten upadł na ziemię.
- Ty on mi chyba złamał nos. - niedawno groźnie wyglądający typ leżał na ziemi i skomlał jak pies.
Po chwili Brad zaczął szarpać się z drugim napastnikiem i też powalił go na ziemię. Ten lekko umięśniony chłopak powalił dwóch rosłych typów na ziemię! Pomimo tego, ja wciąż płakałam siedząc na zimniej ziemi, byłam przerażona. Brad podszedł do mnie, wziął mnie na ręce i ucałował w czoło. Zaczął nieść mnie w kierunku, w którym przed chwilą zdążaliśmy, tamtych dwóch próbowało jeszcze skakać, jednak gdy Brad odwrócił się i posadził mnie na ławce znów uderzył jednego z nich, uciekli. Mulat znów wziął mnie na ręce i zaniósł do domu.
Nikogo nie było, wyjął z mojej torebki klucze, zaniósł mnie do mojej sypialni i delikatnie położył na łóżku. Wciąż szlochałam, nie mogłam opanować łez, Brad tylko głaskał mnie czule po głowie i przytulał. Szybko zasnęłam w jego objęciach. Obudziłam się jakoś dwie godziny później i usłyszałam rozmowę Brada z moją mamą.
- No i wtedy, gdy ją uderzył musiałem mu oddać...
- Dobrze zrobiłeś. Ale jak można być takim chamem?
- Ale to było obrzydliwe. On na nią patrzył jak na jakąś zdobycz, wściekłem się.
- Najważniejsze, że nic oprócz tej ręki ci nie jest, a Magda, póki będziesz przy niej zapomni o tym. Pokaż tą rękę. - Mama zaczęła opatrywać Brada, a mi w tym momencie napływały łzy do oczu, nie mogłam znieść myśli, co by było, gdyby Brada nie było ze mną. Upadłam na schody i rozpłakałam się, Brad i mama słysząc huk, przybiegli do mnie. Mój kochany i troskliwy chłopak zniósł mnie znów do łóżka i mocno przytulił, było bardzo późno, siedzieliśmy w milczeniu i znów zasnęłam.
Obudziłam się rano. Brad siedział na łóżku.
- O już wstałaś. Jak chcesz, to śpij jeszcze. - uśmiechnął się
- Hej. - szepnęłam cicho. - Długo tu jesteś?
- Ja tu siedzę z tobą od wczoraj.
- Po co? Mogłeś iść do domu. - uśmiechnęłam się i spojrzałam na jego rękę, natychmiast ją schował.
- Nie, nie mogłem. - Już nic nie odpowiedziałem, tylko złapałam go za zabandażowaną rękę i pocałowałam ją. Popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy i wtedy po raz pierwszy mnie pocałował. To było magiczne, przeszedł mnie lekki dreszcz. To był zarazem najpiękniejszy i najdelikatniejszy pocałunek, jakiego w życiu doświadczyłam. Był niepewny, ale magiczny.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

CZYTASZ = KOMENTUJESZ, OK??? Anonimy są włączone!!!  Nawet jeśli nie wiecie, co macie napisać, to dajcie chociaż ":)", albo ":("!
Ps. Jeśli wasz komentarz się nie wyświetli to oznacza że jest w moderacji ;**

8 komentarzy:

  1. Jak zawsze pierwsza!;) AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! WOJTEK! Uwielbiam*-* Jesteście WSPANIAŁE i ta walka! Niezły ten Brad!;D Nie moge przestać się szczerzyć! Jak wiecie ja i W w niedziele jedziem, więc chciałybyśmy jeszcze do tego czasu jakiś odcineczek! -wierna nienormalna;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się że się podoba, czy odcinek się pojawi? Pewnie tak, ale nic nie jest pewne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Specjalnie dla Ciebie, Agaciu, użyłam imienia Wojtek. Teraz należą mi się żelki xD! W niedzielę jedziecie, powiadasz??? To MOŻE odcineczek będzie w sobotę, oczywiście, jeśli będzie wystarczająco dużo komentów!!! Błagam, napiszcie chociaż ":)"! To też się liczy!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja napisze jeszcze jeden i zmuszę mojego Świra W do skomentowania!;d A Rainbow Rose żelki kiedyś tam przy okazji!;d I jeszcze raz dziękuję wam za tą historię! -nienormalna;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Łał.. Brad.! Mrrr...<3 Oczywiście czekam na kolejny odcineczek do niedzieli. Wyjeżdżam :( Ale sądzę, że jak wrócę znowu będę miała co czytać ^^ - Świrs ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Postaramy się potrzymać was w niepewności ;*****

    OdpowiedzUsuń
  7. To chyba ty xD! Ja to bym odcinek dała już, ale czekam na okazję, a jaką, to możecie się domyślić po spojrzeniu na licznik wyświetleń! Dziękujemy Wam!!!

    OdpowiedzUsuń