niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 2.

Agatko, nasza wierna czytelniczko blogowa i klasowa!

Z okazji twoich urodzin, nie powiemy których, bo kobiet o wiek się nie pyta, przyspieszyłyśmy proces pisania drugiego rozdziału i dodałyśmy go dziś, choć w planie było jutro!
Wszystkiego Najlepszego Kochana! ;*

Rozdział 2.

(Ścieżka 02)
Cały tydzień minął jak z bicza strzelił, jakby ktoś przewinął kasetę zwaną życiem w przód. W tym dniu obudziłam się, nie do końca szczęśliwa. Moją radość zawdzięczam temu, że dzisiaj miał odbyć się apel z okazji zakończenia roku szkolnego. Nareszcie! Nigdy więcej nie zobaczę Buldoga i innych nauczycieli! Śpiewałam piosenkę na pożegnanie szkoły z pierwszej klasy podstawówki, nie wiem jak, ale wbiła mi się tego ranka do głowy. Nigdy więcej nie zobaczę... No właśnie, nigdy więcej nie zobaczę moich przyjaciół, mojego domu i Polski. Jedynym wyjściem, żeby to wszystko znów zobaczyć będzie przylot do Polski, ale przecież na to potrzebne są pieniądze. W Londynie nie zobaczę tych przepięknych krajobrazów, przecież nie zabiorę ich ze sobą. Chyba że... - stwierdziłam, że zabiorę te wszystkie widoki ze sobą w postaci zdjęć. Wybiegłam z domu w dzikim pędzie i w połowie drogi zorientowałam się, że nie wzięłam aparatu. -Kretynka - burknęłam sama do siebie i zawróciłam w kierunku domu. Wbiegłam i szybko zabrałam sprzęt, w tym moim biegu zdążyłam zauważyć tylko mamę która pichciła coś w kuchni. Zjem później, na razie pędem do parku. W tym wszystkim jedna rzecz była dziwna: ani razu nie zatrzymałam się, aby złapać oddech. Każda lekcja w-fu była dla mnie męką. Pchnięcie kulą lub bieg na 300 metrów  to było dwa, co ja gadam, tysiąc razy większa tortura. Zawsze robiłam wszystko aby wymigać się od ćwiczenia. Wiecie, najpierw w ruch poszły nieprzygotowania i niedyspozycje, później zwolnienia od mamy, a potem a to ból brzucha, albo udawany grymas na twarzy. Gdy wróciłam do domu pędem wpadłam do pokoju. Po chwili wspomnień, tych dobrych i tych złych, stwierdziłam, że czas szykować się do szkoły. Jednak stając przed szafą przypomniało mi się jak z Werką odstawiałyśmy tu sztuki teatralne, rysowałyśmy sobie wąsy, robiłyśmy make-up, i to, jak Weronika próbowała wcisnąć mnie w sukienkę, a ja uciekałam po pokoju z wrzaskiem, jak dziecko przed wizytą u dentysty. Zaczęłam się śmiać psychopatycznie. Chyba miałam to po mamie. Po chwili otrząsnęłam się i przyszedł czas na ubranie galowej bluzki, spódnicy i najgorszej rzeczy jaką kiedykolwiek człowiek mógł wymyślić, a mianowicie rajstop. Pomimo tego że było ciepło, założyłam "to coś". Może to dziwne, ale ja nigdy nie ruszałam się w galowym stroju bez rajstop, był to dla mnie nieodłączny element tego ubioru. Paradoks - nienawidzę rajstop, ale nigdy nie wychodziłam w spódnicy bez nich. Może to dlatego, że tak rzadko ubierałam strój galowy... Znów wyszłam z domu bez śniadania i trochę zbyt późno. Mimo wszystko zatrzymałam się przy skrzynce na listy, bo w środku była jakaś kartka... Był to, ekhem, dosyć, krótki list, jeśli można "to" tak nazwać:

Dla Magdy

Będę pamiętać ciebie zawsze,
czy lato, czy też mroźna zima.
A to, co tutaj napisałem, 
niechaj ci o mnie przypomina.


Nie była podpisana. Trudno, nie mam czasu na rozmyślanie o nadawcy tej karteczki, i tak byłam już spóźniona! Zaczęłam prawie biec, w szpilkach naprawdę trudno to zrobić bez upadku! Ale tu chodziło o moją reputację! 
I wtedy go zobaczyłam. Stał po drugiej stronie ulicy, wpatrywał się w chmury, ale dałabym głowę, że przed sekundą obiektem jego zainteresowania byłam ja. Nic dziwnego, na obcasach wyglądałam naprawdę idiotycznie. Normalnie nie zwróciłabym uwagi na tego gościa, nie wiem, czemu mnie zainteresował. Wyglądał... normalnie. Nie powiem, by zielone oczy (jakim cudem dostrzegłam kolor jego oczu?) wzbudziły we mnie jakiekolwiek zainteresowanie. Nosił okulary... Pewnie jest kujonem. Również raczej nie korzystał z usług stylisty, bo jedyne określenie na jego fryzurę, jakie wtedy przyszło mi do głowy to... szopa. Nie wiem, czemu mnie zainteresował, pomyślę nad tym w domu! I nad nadawcą karteczki też! Teraz gnam do szkoły bo Buldog stwierdzi: "Nie dość, że głupia jak nie wiadomo co, to jeszcze wszędzie się spóźnia!". Gdy dotarłam do szkoły, do końca akademii zostało tylko pięć minut. F*ck! Kozakiewiczowa będzie miała ubaw! A miałam być punktualna, no nic. Gdy apel się skończył, wszyscy dostali świadectwa, pożegnali się z wychowawczynią i rozeszli się do domów rozkoszować się wakacjami. Ja zostałam zaproszona do przyjaciółki. Na miejscu okazało się, że nie będziemy same, Weronika zaprosiła jeszcze sporo innych osób i resztę moich przyjaciół. Poczułam się miło, gdy uwaga wszystkich skupiła się na mojej osobie i tej nieszczęsnej wyprowadzce. Nie mogłam odpowiedzieć na większość tych pytań, ich nadmiar mnie przytłaczał. Wtedy zauważyłam, ile jest niewiadomych w tym, co miało się wydarzyć jeszcze w te wakacje. Nie wiedziałam, gdzie będę chodziła do szkoły, kogo tam poznam, co mnie spotka, czy zaakceptują mnie w nowym otoczeniu. To wszystko było okropne, zamarłam w bezruchu. Podobno byłam nieobecna przez około pięć minut. Wierzyłam na słowo. Czułam tylko, gdy ktoś szturchał mnie w ramię, aby mnie wybudzić, ale dało to rezultat niezupełnie taki jak oczekiwali. Wybiegłam z domu Weroniki. Słyszałam tylko pytania o powód mojej ucieczki, jednak nie odpowiadałam. Biegłam tylko przed siebie nie zważając na nic. Wtem...



~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Jesteśmy wredne i ciąg dalszy poznacie w trzecim rozdziale. Muhahahahaha :)
Pisały: Rainbow Rose i Kociaukę :P



5 komentarzy:

  1. O nie... naprawdę wredne! Dziękuję za dedykacje i życzenia! Uwielbiam!! Jutro was zmusze do pisania;P- nienormalna!;*

    OdpowiedzUsuń
  2. dlaczego w takim momencie?! czekam na następny rozdział z wielką niecierpliwością wasza czytelniczka -anonim 2

    OdpowiedzUsuń
  3. podoba mi się czekam na ciąg dalszy tego wspaniałego opowiadania jast spoko - AZI

    OdpowiedzUsuń
  4. wciągnęłam się ;] czytam dalej ;3 - wasza kolejna fanka klasowa xd

    OdpowiedzUsuń
  5. wciągnęłam się :)- klasowa wariatka

    OdpowiedzUsuń