piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 24.

UWAGA! Ogłaszamy wszem i wobec, że nasz zapłon nas rozwala xD
Dziękujemy za 2000 wyświetleń! :3

Rozdział 24.
(Ścieżka 46)
"Myślałem o tym. Zachowujesz się jak histeryczka. Potrzebuję spokoju. To koniec, Magda.
P.S. Wykasuj mój numer, ja już to zrobiłem"
***
Na początku myślałam, że to jakiś kiepski żart, że Brad zaraz zadzwoni i wrzaśnie "Mam cię!", ale nic takiego się nie stało. Wtedy zrozumiałam. Brad definitywnie zakończył nasz związek. Po raz pierwszy od dawna miałam złamane serce. Gdy Tomek zauważył moje łzy, zerknął na wyświetlacz. Nie odezwał się, jedynie mocno mnie przytulił. Nie protestowałam. Byłam zbyt rozdarta. 
Do rana leżałam w objęciach Tomka. On się nie odzywał, ja tylko chlipałam mu w koszulkę. W końcu chyba usłyszał, jak burczy mi w brzuchu.
- Królewno, chyba czas na śniadanie... 
W odpowiedzi mogłam zdobyć się jedynie na ciche "Mhm...". 
Niedługo później wrócił Patrico z ferajną. Tomek opowiedział mu po cichu, co się stało. W końcu, gdy do południa nie dałam żadnej oznaki chęci do dalszego egzystowania, Tomek wziął sprawy w swoje ręce.
- Magda, choć na spacer.
- Nie.
- Madzia, nie możesz leżeć tak do usranej śmierci!
- A wiesz, że będę?
- Proszę. Musisz trochę pooddychać świeżym powietrzem.
W końcu mnie przekonał. Chociaż jestem w kawałkach, nie mogę zachowywać się, jakby to był koniec świata. Zrozumiałam, że to prędzej czy później i tak by do tego doszło. Zdziwiłam się, jak szybko zdałam sobie z tego sprawę. Uświadomiłam sobie, że teraz muszę wykorzystać każdą chwilę, by żyć pełnią życia. I zrobię to.
Poderwałam się z kanapy i pociągnęłam Tomka na zewnątrz. Wróciliśmy do domu dopiero, gdy się ściemniło. Ale warto było. Byliśmy w wesołym miasteczku. Gdy jechaliśmy kolejką, postanowiłam, że rozdział mojego życia pt. "Brad" jest już definitywnie zakończony.
(Ścieżka 47)
Kolejne dwa tygodnie spędziłam z Regim. Przyjemnie, nie powiem. Było monotonnie, ale przyjemnie. Jestem mu wciąż ogromnie wdzięczna, że uratował mnie po tym, gdy nawaliłam się jak autobus w godzinach szczytu na tej pseudo imprezie. Regi przez tydzień przychodził po mnie, jakbyśmy byli małymi dziećmi. Pewnego dnia poprosił mnie o przysługę. 
- Hej, Regi. To gdzie dzisiaj marnujemy życie? W parku, hm?
- Magda a może pójdziemy do mnie, co? - Przyznam, że nieco zdziwiła mnie ta propozycja, bo do tej pory przesiadywaliśmy u mnie, bądź szlajaliśmy się gdzieś po miasteczku. 
- Dobra tylko czy masz jakieś ambitne plany? Bo wiesz, że szybko się nudzę. 
- No, w pewnym sensie. 
W domu Regiego byliśmy dosyć szybko, od razu skierowaliśmy się w stronę pokoju. Siadając na łóżku, rozejrzałam się po pokoju. Byłam niezmiernie rozbawiona, bo kujonek z szopą na głowie krzątał się po pomieszczeniu i co chwilę zbierał, a to bokserki, skarpetki albo brudne koszulki. W końcu wyszedł z wielką górą ubrań i rzucił ją na podłogę. 
- Dobra, niedawno co sprzątałeś, a teraz znów robisz bałagan. To jest mniej logiczne niż ja. 
- No w sumie tak. To znaczy nie! Nie! Ja chcę, żebyś z tych ubrań wybrała mi najlepsze. 
- Ja?
- No tak. Bo wiesz... Ja chcę się zmienić. Dla ciebie. Bo wiem, że wolałabyś wychodzić na miasto z kimś bardziej no... modnym. 
- Regi... - westchnęłam - Ja nie... To znaczy, ja nie chcę spotykać się z kimś bardziej modnym, ja chcę mieć przyjaciela, który będzie sobą. 
- A jak ci powiem, że chcę to zrobić dla samego siebie? Ja nie chcę umrzeć... o, tak. - gestem ręki wskazał ubranie które miał na sobie. 
- To może...
- No Magdzia, proszę. 
- Boże, przeżywasz, jak małpa wykopki. Dobra. 
Razem z Regim usiedliśmy nad stertą ciuchów. Były tam ubrania niczego sobie i takie, które bardzo prosiły się o spotkanie ze śmietnikiem. Co ja gadam? Prosiły, wręcz krzyczały, żeby potraktować je sokowirówką. 
- Dobra, zrobione, tylko teraz trzeba cię nauczyć je dobierać. 
- Ale co?
- No ubrania, tępaku. 
- Ale ja myślałem, że to mam już wrodzone. 
- Polemizowałabym. No, ale dobra, co byś dobrał do tego? - Rzuciłam w stronę Regiego szarą marynarkę, całkiem ładnie skrojoną. Ten, jak na złość, wybrał elegancką koszulę, równie eleganckie spodnie i pomarańczowe (!) Vansy. Przyznam, że z tym ostatnim trafił, tylko nie z kolorem. 
- I jak?
- Emm... Nie! Gdzie ta wrodzona zdolność? Patrz. Do tej marynarki, zamiast stroić się jak szczur na otwarcie kanału, możesz nałożyć te brązowe rurki, białą koszulkę skrojoną w serek i czarne Vansy. Idź się przebierz. - Gdy wrócił, wyglądał lepiej, ale jeszcze czegoś mi brakowało. Podeszłam do kujonka i podwinęłam mu nogawki spodni, lekko odsłaniając jego kostki. Teraz było prawie perfekcyjnie. Tylko jeszcze ta szopa, w której mogły zamieszkać szopy. Kilka razy poczochrałam włosy Regiego i starałam się je ułożyć. W końcu się udało. Przyznam, że wyszło całkiem, całkiem. 
- Spójrz teraz. Lepiej? 
- No może. 
- Nie ma za co Magda. Proszę Regi. - uśmiechnął się tylko i pokiwał głową. - I co uważasz, udało mi się?
- Tak. Dziękuję. - podszedł do mnie spojrzał mi głęboko w oczy i przytulił mnie. Było mi tego trzeba, szczególnie po tym, co zrobił mi ten dupek. 
- Chodź na miasto! - Z zamyślenia wyrwał mnie krzyk Regiego. Pociągnął mnie za rękę i szybko wybiegliśmy poza posesję rodziny von Siatek, von Siatków, jakkolwiek to się odmienia. Czułam się jak w tych amerykańskich filmach i to nie pierwszy raz. To wyjście na miasto nie było dla mnie niczym nadzwyczajnym. Było tak jak wtedy z Tomkiem, ale Regi był nadto pobudzony.
- Regi! - nic - Regi! - znów nic - Reginaldzie von Siatka!
- Co?
- Scena jak z filmu. - zaśmiałam się.
- Wiesz, masz ładny uśmiech. - obrócił głowę w moją stronę i spojrzał mi głęboko w oczy. Jego wzrok przeszywał mnie na wylot. Czułam go w każdej komórce. Czułam się dziwnie, bo nigdy nie czułam do Regiego nic więcej, ale teraz było inaczej. - Chciałbym być jego powodem. - wypowiadając te słowa patrzył mi wciąż prosto w oczy.
- Możesz być. - uśmiechnęłam się. Przybliżyliśmy się do siebie i stało się. Nasze usta złączyły się w tak długo wyczekiwanym przez Regiego pocałunku. Podświadomie ja też tego chciałam. To było cudowne.
(Ścieżka 48)
Telefon.
- Halo?
- Magda? Tu Krystian. Możemy się spotkać?
- Byliśmy razem w parku dziś rano.
- Wiem, ale... muszę ci coś powiedzieć. To nie jest rozmowa na telefon.
Chwilę później byłam w drodze do domu Krystiana i Seby. Był już środek lipca, a niedawno podczas przechadzki z Sebą i Werką spotkałam po ponad roku rozłąki Krystiana. Przyjaźniliśmy się coraz silniej, a od kilku dni ciągle chce ze mną o czymś porozmawiać, ale w kółko "zapomina". W końcu go zobaczyłam.
- Co jest takie ważne, żeby odrywać mnie od oglądania TV?
- Musimy porozmawiać.
- A o czym?
- O... No bo... Ja... Chyba...
- Jak się zdecydujesz to mnie poinformuj...
- Jestem gejem.
Dooooobraaaa... Zawsze chciałam mieć przyjaciela geja. Ale żeby Krystian?
Zauważył, że trochę mną wstrząsnęło. Chyba pomyślał, że teraz go odrzucę, więc odwrócił się i zaczął iść. Oprzytomniałam.
- Krystian! Poczekaj!
- Co?
- Zaczekaj. Porozmawiajmy. Ja nie uważam cię za kogoś gorszego. Nawet teraz lubię cię bardziej, bo byłeś w stosunku do mnie szczery. A teraz opowiadaj.
***
Środek nocy. Kolejny telefon. Teraz Werka.
- Tak?
- Madzia... Wody mi odeszły...

2 komentarze:

  1. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa ich jest za dużo!! Nie ogarniam! Ale w końcu dodalyscie, wchodziłam tu chyba 3 razy dziennie! Świetne<3 a i Werka rodzi! Czad! -nienormalna;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie masz ogarniać:
      - Regiego przede wszystkim :3
      - Tomcia
      - Krystiana
      - Sebusia.
      Chyba o nikim nie zapomniałam, a jeśli, to Misska mnie poprawi :P

      Usuń